Trenerski nos Łacha

Stal Stalowa Wola wygrała w Kielcach z miejscową Koroną 3:2 mimo, że po 60. minutach Stal przegrywała 2:0. Wtedy to Władysław Łach przeprowadził zmiany, które odegrały kluczową rolę w sobotnim spotkaniu.

Stal Stalowa Wola od początku obecnego sezonu zaskakuje nie tylko swoich fanów, ale i fanów piłki nożnej w kraju. Stal po czterech kolejkach zajmuje drugie miejsce w tabeli z dorobkiem dziewięciu oczek. Ten dorobek mógłby być większy gdyby nie pechowa porażka w Poznaniu z Wartą. Stal w końcu zaczęła także zdobywać więcej bramek. To zapewne również zasługa szkoleniowca Stalówki.

W ostatnich dwóch meczach trener Łach miał także nosa co do zmian. W spotkaniu z Motorem Lublin przy wyniku remisowym wprowadził na boisko Tomasza Walata, który odwdzięczył się trenerowi zdobywając gola na wagę trzech punktów dla Stali. W pojedynku z Koroną Kielce na plac gry w 68. minucie przy stanie 2:0 dla gospodarzy wprowadził on Artura Szlęzaka. Ta zmiana również okazał się trafna. Najpierw jednak za sprawą Jaromira Wieprzęcia Stal doprowadziła do remisu, a na pięć minut przed końcem meczu właśnie Szlęzak zapewnił Stalowcom trzy cenne, bo wyjazdowe punkty. Władysław Łach twierdzi jednak, że to nie jego nos trenerski, tylko sytuacja zmusiła go do wprowadzenia Szlęzaka na plac gry. - Jakbym miał nosa, to powinienem ich wpuścić od początku meczu. Szlęzak zagrał na nietypowej dla niego pozycji, bo na prawej pomocy, na której jeszcze nigdy nie grał. Zmieniłem trochę ustawienie na 4-4-2, a w końcówce wróciłem już do tego naszego ulubionego ustawienie 4-2-3-1. Czy nam nosa do zmian? Czasami zmiany są wymuszane wynikiem tak jak w tym spotkaniu. Przegrywaliśmy 2:0 i musiałem coś zmienić, dać szanse chłopakom. Szlęzak mało grał do tej pory. Musiałem dać mu pograć. Szlęzak z Karczem przyszli z Młodej Ekstraklasy. Przyszli też zawodnicy z czwartej ligi. Mam taki skład jaki mam. Przegrywałem 2:0 i dałem szanse młodym chłopakom , żeby coś pokazali, nie licząc na to, że będą dobijać po akcjach starszych kolegów. Stało się tak jak się stało. Chwało im za to. Cieszymy się ze zwycięstwa. Cieszymy się z bramki Szlęzaka - powiedział po meczu trener Łach.

I jak tu nie mówić o trenerskim nosie Władysława Łach. Kibice z niecierpliwością czekają, kto w następnym meczu z Zagłębiem Lubin wejdzie z ławki jako joker i strzeli zwycięską bramkę dla Stali.

Komentarze (0)