Jagiellonia Białystok to typowa ekipa własnego boiska. Na stadionie przy Słonecznej podopieczni Tomasza Hajty zdobyli aż 29., z 36. zgromadzonych dotąd punktów na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. Drużyna ze stolicy Podlasia w końcówce sezonu zamierza jednak odwrócić złą wyjazdową passę i pokrzyżować szyki ekipom walczącym o mistrzostwo Polski.
Jeden krok w tym kierunku żółto-czerwoni już zrobili, w minionej kolejce wywożąc punkt z Łazienkowskiej po meczu z Legią Warszawa (1:1). Na tym jednak aspiracje białostockiej drużyny się nie kończą. W czwartek na stadionie przy Alei Śląska zmierzą się z wiceliderem tabeli najwyższej klasy rozgrywkowej z Wrocławia. Po meczu ze Śląskiem Jaga zamierza dopisać na swoje konto kolejną zdobycz.
- Mamy szacunek do Legii i Śląska, bo to zespoły walczące o mistrzostwo. My jednak pokazaliśmy już w Warszawie, że nie będąc faworytem potrafimy jechać do pretendenta i grając bez presji zdobyć na jego terenie punkty. Na wiosnę na wyjazdach i tak idzie nam słabo, bo zdobyliśmy dopiero dwa punkty na terenie rywala, ale myślę, że po meczu we Wrocławiu ten bilans uda nam się podreperować o kolejne oczka - przekonuje Tomasz Porębski, obrońca Jagiellonii.
Punkt zdobyty w stolicy białostocka drużyna okupiła aż siedmioma żółtymi kartkami, z czego Luka Pejović "żółtko" obejrzał dwukrotnie, osłabiając swój zespół. Były to kolejno trzecie i czwarte tego typu upomnienie dla defensora z Czarnogóry i on przeciwko Śląskowi na pewno nie zagra. Kartkowa absencja z występu w stolicy Dolnego Śląska wyłączy także Alexisa Norambuenę, który w tym sezonie obejrzał już osiem żółtych kartoników.
Kartkowe osłabienia nie wpływają jednak na poziom motywacji w Jadze. - Śląsk po ostatnich remisach z Podbeskidziem i Lechią wygrał w derbach z Zagłębiem, ale i tak nie może sobie pozwolić w meczu z nami na stratę punktów. Rywal chcąc zdobyć tytuł musi nas pokonać i liczyć na potknięcie Legii, dlatego w czwartek zagra pod podwójną presją. My do Wrocławia jedziemy z zamiarem zdobycia punktów i myślę, że stać nas na to, żeby sprawić niespodziankę - zapewnia Porębski.
- Na Śląsku i Legii ciąży duża presja. Tym bardziej, że po piętach cały czas depczą im Ruch Chorzów i Lech Poznań. Przekonaliśmy się w Warszawie, że lider wcale nie jest taki straszny, jak by się mogło wydawać i zdobyliśmy punkt. Fajnie by było, gdyby we Wrocławiu po raz kolejny ta sztuka się udała. Trzeba jednak podkreślić, że nas gra na remis nie interesuje. Nie mamy nic do stracenia i ostatni wyjazd w tym sezonie zamierzamy ukoronować zdobyciem całej puli - zapowiada Tomasz Kupisz, pomocnik białostockiej drużyny.