Sytuacja GKS-u Katowice przed meczem z Wartą Poznań była klarowna. Podopieczni Rafała Góraka potrzebowali jednego zwycięstwa, by zapewnić sobie utrzymanie w I lidze. Zamiast status pierwszoligowca przypieczętować drużyna z Bukowej mecz z Zielonymi oddała zupełnie bez walki.
Wszyscy ci, którzy nie zdążyli wejść na stadion przed pierwszym gwizdkiem sędziego i spóźnili się na pierwszych dziesięć minut spotkania... stracili dwie bramki. Nie były to jednak trafienia katowickiej drużyny, a Warty, która mecz rozpoczęła z dużym animuszem. GieKSa stwarzała wrażenie uśpionej i szybko została za pasywność ukarana. Najpierw w 4. minucie gry po akcji oskrzydlającej piłkę przed bramką gospodarzy otrzymał Piotr Reiss i strzałem przy słupku pokonał Jacka Gorczycę.
Gracze z Katowic nie zdążyli jeszcze otrząsnąć się po pierwszym ciosie, a już przegrywali dwoma bramkami. W pozornie niegroźnej sytuacji Adrian Napierała leżąc na murawie stoczył walkę o piłkę z będącym w podobnym położeniu Piotrem Gielem. Doświadczony obrońca GKS-u, na swoje nieszczęście, walkę przegrał, a napastnik Warty podwyższył prowadzenie dla poznańskiej drużyny.
Do szatni snajper Zielonych schodził z ustrzelonym dubletem. W 23. minucie po dograniu Bartosza Bereszyńskiego z lewego skrzydła Giel ze spokojem przyjął piłkę i zmusił Gorczycę do kapitulacji po raz drugi. Bramkarz katowiczan mógł przed przerwą skapitulować raz jeszcze, ale w dobrej sytuacji fatalnie pomylił się Reiss.
GieKSa totalnie rozbita po serii ataków ze strony Warty zebrała cięgi ze strony kibiców. Sfrustrowani słabą postawą gospodarzy fani z Bukowej skupiali się nie na dopingu, a na proteście wobec właściciela klubu z Centrozap. Normalny doping rozpoczął się dopiero po godzinie gry, kiedy gniazdo młynowego na "blaszoku" zajął... kilkuletni szalikowiec katowickiej drużyny.
Nawet to nie pomogło jednak zespołowi Góraka w konstruowaniu akcji ofensywnych. Warta przyczajona na własnej połowie wszelkie ofensywne zapędy skutecznie wybijała z głowy GKS-u, od czasu do czasu szukając szczęścia po kontratakach.
Najlepszą w drugiej połowie okazję na zdobycie bramki honorowej miał w 69. minucie Bartłomiej Chwalibogowski, ale piłkę po kąśliwym uderzeniu pomocnika gospodarzy do boku sparował Jakub Słowik. Im bliżej było końca meczu tym bardziej chaotyczne były ataki GieKSy. Warta pewna swego w pełni mecz kontrolowała i nie wypuściła ani grama z wysokiego prowadzenia.
Pomeczowe komentarze trenerów:
Czesław Owczarek (trener Warty Poznań): Bardzo cieszą zdobyte trzy punkty, tym bardziej, że było to nasze pierwsze zwycięstwo na wyjeździe od października. Mam nadzieję, że będzie to oznaczać serię meczów wygranych z rzędu. Szczególne słowa uznania mojej drużynie należą się na świetną pierwszą połowę. Strzeliliśmy trzy bardzo ładne bramki, po przemyślanych akcjach i to właściwie mecz ustawiło. W drugiej połowie skupialiśmy się na obronie wyniku i kontrolowaniu boiskowych wydarzeń. Udało nam się wysokie prowadzenie dowieźć do końca i myślę, że ten mecz kończy się zasłużenie naszym wysokim zwycięstwem.
Rafał Górak (trener GKS Katowice): Nie wiem co powiedzieć, bo trener Owczarek na temat meczu powiedział w zasadzie wszystko. Zostaliśmy znokautowani w pierwszych dziesięciu minutach i potem już nic nie mogliśmy zrobić. Druga połowa może być trochę bardziej wyrównana, ale i tak Warta wszystko od początku do końca kontrolowała. Był to w tym meczu przeciwnik totalnie poza naszym zasięgiem.
GKS Katowice - Warta Poznań 0:3 (0:3)
0:1 - Reiss 4'
0:2 - Giel 10'
0:3 - Giel 23'
Składy:
GKS: Gorczyca - Rzepka, Kowalczyk, Napierała, Sobotka, Cholerzyński (46' Gierczak), Beliancin, Stefański (46' Chwalibogowski), Chmiel, Zachara, Pitry.
Warta: Słowik - Wichtowski, Mysiak, Bartkowiak, Kosznik, Foszmańczyk, Ngamayama, Reiss (72' Marciniak), Grzeszczyk, Bereszyński (63' Jakóbowski), Giel (78' Piceluk).
Żółte kartki: Stefański, Kowalczyk (GKS).
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).