Krótko po rozpoczęciu doliczonego czasu gry Didier Drogba sfaulował w polu karnym Francka Ribery'ego i Bawarczycy otrzymali jedenastkę. Można było sądzić, że uderzać będą zawodzący bardzo rzadko Bastian Schweinsteiger albo Mario Gomez, ale piłkę wziął w swoje ręce Arjen Robben, choć w tym sezonie zdarzyło mu się już zawieść z 11 metrów - w decydującym o losach mistrzostwa Niemiec spotkaniu z Borussią Dortmund. Strzał Holendra praktycznie w środek bramki na raty złapał Petr Cech, a Bayern, który nie zdołał już zadać decydującego ciosu, poległ po serii rzutów karnych.
- Nie potrafię znaleźć słów, które opiszą to, co czuję. W każdym razie to była okropna noc i okropny rzut karny. Niestety nie wykonałem go dobrze. Chciałem strzelić mocno i w górny róg bramki, ale piłka nie poleciała wystarczająco wysoko. Potem cały czas grałem dobrze, jednak takie wydarzenie musi spowodować zmianę w sposobie myślenia - tłumaczy Robben.
28-latek wziął udział w już drugim przegranym przez Bayern finale Ligi Mistrzów. - Dwa albo trzy razy podczas meczu mogliśmy poczuć, że trzymamy już puchar w rękach, ale na koniec zostaliśmy z niczym. To, że Drogba i Platini pocieszali mnie po meczu było bardzo miłe, ale tak naprawdę nic nie znaczyło. Bardzo chciałem tego trofeum - podsumował przygnębiony piłkarz wicemistrza Niemiec.
Robben marnuje rzut karny w dogrywce finału Ligi Mistrzów:
[dailymotion=xqxsqg]