- Mieliśmy dobre zdanie o rywalach i wiedzieliśmy, że potrafią grać w piłkę. Nie było wielkiej analizy, bo dysponowaliśmy zapisem tylko kilku meczów Kazachów. Jedyne co nas nieco zaskoczyło, to początek rywalizacji. Nie spodziewaliśmy się, że Żetysu tak odważnie ruszy do przodu - przyznał Marcin Kamiński.
W pierwszej połowie poznaniacy grali słabo, a po przerwie bez porównania lepiej. Skąd ta różnica? - Trudno powiedzieć. Aura nam zupełnie nie sprzyjała, to raczej warunki, których powinniśmy się spodziewać w Kazachstanie, a nie u nas. Nie weszliśmy w ten mecz zbyt dobrze, ale po przerwie wszystko funkcjonowało już jak należy - dodał reprezentant Polski.
2:0 to wynik, który zawodnicy Kolejorza przyjęli z umiarkowanym zadowoleniem. - Dobrze, że mamy przewagę aż dwóch goli. 1:0 byłoby bardzo niepewne. Z drugiej strony nie możemy się wyluzować, bo strata jednej bramki w Tałdykorganie wywoła u nas nerwy. Szkoda, że nie potrafiliśmy przypieczętować zwycięstwa trzecim trafieniem, a w końcówce były ku temu okazje. Cieszmy się jednak z tego co mamy. Za tydzień czeka nas bardzo daleka podróż, mam nadzieję, że wrócimy z niej szczęśliwi - zaznaczył Kamiński.
W czwartek zadebiutowali w Lechu Łukasz Trałka i Gergo Lovrencsics. Jak reszcie drużyny układała się współpraca z nimi? - Cały czas musimy się zgrywać. Tak naprawdę wszyscy razem jesteśmy dopiero od tygodnia. Myślę, że każdy dzień wspólnych treningów będzie owocował lepszą formą - stwierdził 20-letni defensor.
Kamiński był w kadrze na mistrzostwa Europy i urlopu nie miał praktycznie wcale. Jednak nie stanowi to dla niego wielkiego problemu. - Kontynuuję teraz to co wykonałem w zeszłym sezonie i podczas EURO. Nie miałem okazji, by wypaść z rytmu meczowego. Na razie czuję się dobrze, mam nadzieję, że tak będzie dalej i nie dopadnie mnie żaden kryzys - zakończył.