W ostatnim spotkaniu ligowym ekipa Slobodana Krcmarevicia poległa u siebie z Szachtiorem Karaganda aż 1:5. To nie zmąci jednak czujności lechitów - Wysoka porażka Żetysu nie ma dla mnie żadnego znaczenia - zaznaczył trener Mariusz Rumak. - Rywale powrócili do kraju zaledwie dwa dni przed meczem, zmieniając strefę klimatyczną. Ich adaptacja następowała w trakcie gry. Niewykluczone zatem, że zespół z Tałdykorganu był po prostu w dołku fizycznym. W czwartek nie będzie już o tym mowy.
Jak poznaniacy zamierzają przystosować się do ekstremalnie wysokich temperatur panujących w Kazachstanie? - Strategię nawadniania przyjęliśmy z odpowiednim wyprzedzeniem. Cały czas analizujemy stan zawodników. Zdajemy sobie sprawę, że przez 90 minut rywalizacji w Tałdykorganie ubytek wody w organizmach będzie bardzo duży i trzeba to uzupełniać. Nic więcej tak naprawdę nie możemy zrobić. Możliwe jest jeszcze dopasowanie taktyki do warunków. Warto jednak pamiętać, że często gra się tak jak pozwala przeciwnik i nie wszystko da się przewidzieć. Na pewne wydarzenia reagujemy dopiero na boisku.
Jeszcze przed wylotem do Azji zawodnicy Kolejorza trenowali o godz. 14.00. Pora jest nieprzypadkowa. Właśnie o tej godzinie rozpocznie się w czwartek rewanż z Żetysu. - W Polsce też panowały ostatnio wysokie temperatury i dzięki temu mogliśmy obserwować jak piłkarze adaptują się do takich warunków. Jestem zadowolony, bo wszyscy wyglądali dobrze, nikt nie sygnalizował, że może mieć problemy - stwierdził Rumak.
Wielu obserwatorów zadaje sobie pytanie, czy do składu Lecha powróci Manuel Arboleda. To najlepiej opłacany piłkarz w drużynie ze stolicy Wielkopolski, tymczasem w ubiegły czwartek siedział na ławce rezerwowych. - Jego forma jest dobra. Sytuacja jest jednak taka, że na środku defensywy mam trzech zawodników o zbliżonych umiejętnościach. Za każdym razem z tej trójki muszę wybrać dwóch. W pierwszym pojedynku z Żetysu postawiłem na Huberta Wołąkiewicza i Marcina Kamińskiego, lecz nie wykluczam, że w Tałdykorganie duet stoperów będzie inny. Trzeba też pamiętać, że każdy z nich ma swoją charakterystykę. Manuel dobrze czuje się w pojedynkach indywidualnych, zaś Marcin lepiej radzi sobie z piłką. Dobór personaliów jest w dużej mierze uzależniony od tego, czego spodziewamy się po przeciwniku - wyjaśnił opiekun Kolejorza.
Rumak nie ukrywa, że zdobycie gola przez jego zespół może ostatecznie rozstrzygnąć losy awansu. - Jeśli trafimy do siatki, to Żetysu będzie musiało strzelić aż cztery bramki. Wierzę, że moja obrona nie dopuści do tak dużych strat. Nie mam wątpliwości, że objęcie prowadzenia pozwoliłoby nam przejąć inicjatywę i uspokoić grę.
Co trener poznaniaków sądzi na temat rywala? - Mam do niego duży szacunek. Zespół z Tałdykorganu potrafi grać w piłkę, jest dobrze przygotowany pod względem taktycznym, ale czasem popełnia błędy i w meczu u siebie potrafiliśmy je wykorzystać. W Poznaniu zaskakujące było to, że przeciwnik rozpoczął bardzo ofensywnie. Być może nastawił się na szybkie zdobycie gola, zdając sobie sprawę, że z upływem czasu będzie mu o to dużo trudniej. Przetrzymaliśmy ten moment, natomiast w drugiej połowie złapaliśmy odpowiedni rytm i dominowaliśmy. Mam nadzieję, że ten pozytywny kierunek zostanie zachowany - zakończył Rumak.