Cracovia czeka na zagranicznego napastnika

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Nie jest powiedziane, że gdyby do Cracovii przyszło dwóch napastników z głośnymi nazwiskami, to nagle zaczęlibyśmy strzelać więcej bramek - mówi [tag=316]Wojciech Stawowy[/tag].

W tej chwili szkoleniowiec Pasów ma do dyspozycji trzech nominalnych napastników: Bartłomieja Dudzica, Marcina Krzywickiego i Dawida Rupę. Problem w tym, że żaden z nich w rundzie wiosennej nie grał regularnie. "Dudu" był odstawiony do drugiego zespołu przez Dariusza Pasiekę i wrócił do pierwszej drużyny dopiero pod koniec sezonu, "Krzywy" od lutego leczył uraz kolana i dopiero podczas obozu w Gniewinie zaczął trenować na pełnych obrotach, a Rupa na wypożyczeniu do Kolejarza Stróże wystąpił w 9 meczach, ale tylko raz pojawił się w wyjściowym składzie I-ligowca.

W letnich sparingach formą błyszcze Dudzic, który zdobył już trzy gole, zanotował asystę i jest "w gazie", ale na przykład Krzywicki nie wystąpił jeszcze w ani jednej grze kontrolnej.

- To nie jest kwestia nominalnego napastnika, bo nie jest powiedziane, że gdyby do Cracovii przyszło dwóch napastników z głośnymi nazwiskami, to nagle zaczęlibyśmy strzelać więcej bramek. Wszystko zależy od stylu gry - przekonuje trener Stawowy, który oczekuje jednak na przyjazd zagranicznego napastnika: - W poniedziałek miał do nas dojechać fajny zawodnik. Jest duże prawdopodobieństwo, że do nas dołączy, ale być może już w Krakowie. To jest obcokrajowiec, reprezentant swojego kraju oglądany przez mojego bardzo dobrego znajomego przez kilka miesięcy. Nie jest więc brany "z płyty" czy polecany przez jakiegoś menedżera. Przyjeżdża do nas na sprawdzianTakich zawodników będziemy szukać: młodych, głodnych sukcesu, którzy chcą z Cracovią odnosić sukcesu. Nie oznacza to, że zamykamy się na graczy bardziej doświadczonych, ale ich pozyskać jest ciężko.

Liczbowo bilans letniego okienka transferowego w Cracovii wypada na minus. Pasy opuściło już 11 zawodników, a zasiliło je dopiero trzech: Krzysztof DanielewiczAdam Marciniak i Krzysztof Pilarz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)