Zaczęło się całkiem obiecująco. Wygrane baraże do Euro, następnie dwa wygrane sparingi z całkiem niezłymi rywalami (Turcja, Ukraina), by rozpocząć serię mniejszych i większych niepowodzeń i rozczarowań.
Kibice reprezentacji Polski na pewno nie będą z rozrzewnieniem wracać do mijającego roku. Kto jednak najbardziej obniżył loty na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy?
PRZEGRANI 2024 ROKU
Paweł Dawidowicz
Jeżeli mówić o rozczarowaniach i przegranych 2024 roku, to nie sposób zacząć od kogoś innego. Trudno o równie spektakularną serię kompromitacji. Nie można bowiem inaczej określić tego, co w ostatnim czasie wyczyniał Dawidowicz.
W marcu wrócił do reprezentacji po 2,5-letniej przerwie. Z początku wiązaliśmy z nim pewne nadzieje, jednak bardzo szybko stał się twarzą katastrofy, jaką była defensywa biało-czerwonych. Jesień to natomiast istna komedia pomyłek. Pomyłek, jakimi były kolejne miejsca w składzie. Co gorsze, tyczy się to nie tylko drużyny narodowej, ale również klubu. Dawidowicz bowiem tragiczną formę z meczów reprezentacyjnych potwierdzał także na boiskach Serie A. Michał Probierz powinien już raczej na dobre wykreślić jego nazwisko ze swojego notesu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewporcie: Co to był za gol! "Stadiony świata"
Jakub Kiwior
Kolejny obrońca. To jednak tylko pokazuje, w jak opłakanym stanie na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy była nasza defensywa. Kiwior prezentował się na tyle słabo, że po raz pierwszy od swojego debiutu w kadrze został pominięty przy ustalaniu wyjściowego składu. Taka decyzja Michała Probierza nikogo jednak nie dziwiła.
Niestety, w przypadku Kiwiora pokutuje brak regularnej gry w klubie. I nie zanosi się na to, by miało to ulec zmianie. Polak co prawda miewał mecze bardzo dobre, jak choćby z Manchesterem United czy Preston w Pucharze Ligi, gdzie zanotował 2 asysty, jednak częściej, o ile w ogóle grał, znajdował się w ogniu krytyki. Martwiące może być również to, że w ostatnich kolejkach, pod nieobecność nominalnych lewych obrońców, Mikel Arteta wolał na tej pozycji 18-letniego Mylesa Lewis-Skelly'ego, aniżeli właśnie Kiwiora. Zmiana klubu wydaje się tu zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem.
Nicola Zalewski
W tym przypadku sytuacja wygląda nieco inaczej. Zalewski w kadrze to bowiem jeden ze zdecydowanie najjaśniejszych jej punktów. Niestety, nie przekłada się to na sytuację klubową. Różnicę w grze 22-latka zauważył także jego obecny trener Claudio Ranieri.
- Zauważyłem, że w reprezentacji gra znacznie swobodniej. Chciałbym zawsze widzieć go właśnie takim, wolnym od złych myśli - stwierdził Włoch.
Trudno jednak, by w Romie był on wolny od "złych myśli", gdy miniony rok był dla niego prawdziwym rollercoasterem emocji. Po niedoszłym transferze do Galatasaray, zaczął przeskakiwać z lokalnego "klubu Kokosa" do składu i z powrotem. Nie pomagali też rzymscy fani, którzy wielokrotnie wygwizdywali Polaka z trybun. Tutaj, podobnie jak w przypadku Jakuba Kiwiora, najlepszym lekarstwem wydaje się zmiana zespołu.
Jakub Moder
Wieczna obietnica. Moder miał być takim zawodnikiem, jakiego od lat szuka nasza reprezentacja. Nowoczesnym pomocnikiem typu box-to-box. Niestety, wydaje się, że pozostanie to w sferze kibicowskich marzeń. Moder, który pod koniec 2023 roku zaczął wracać do gry po niemal dwuletniej kontuzji w zasadzie zmarnował mijające 12 miesięcy. I o ile wiosną jeszcze otrzymywał minuty od Roberto De Zerbiego, tak jesienią wydaje się być całkowicie poza orbitą zainteresowań jego następcy Fabiana Hürzelera.
Niestety, brak gry w klubie był aż nadto widoczny również podczas meczów reprezentacyjnych. Wystawiany nieco z braku laku Moder bardzo często był jednym z najsłabszych piłkarzy na boisku. W 2025 roku należy sobie zadać pytanie, czy wciąż powinniśmy wierzyć w tę wspomnianą we wstępie obietnicę.
WYGRANI 2024 ROKU
Nie wszyscy jednak w kończącym się roku rozczarowywali. Są też zawodnicy, którzy śmiało mogą stwierdzić, że znajdują się w dużo lepszej pozycji niż jeszcze 12 miesięcy temu.
Kacper Urbański
Jeszcze przed rokiem dla wielu polskich kibiców był zawodnikiem anonimowym. Dziś natomiast jest piłkarzem, bez którego coraz trudniej wyobrazić sobie reprezentację Polski. Choć końcówka roku w jego wykonaniu nie była już tak spektakularna, a w Bologni wciąż ma problemy, by przekonać do siebie nowego trenera, to nie należy zapominać, że ma on dopiero 20 lat i jest dziś bez wątpienia jednym z najbardziej perspektywicznych polskich piłkarzy.
Antoni Kozubal
Najbardziej wyrazisty przykład rozwoju w całym zestawieniu. Jeszcze rok temu przygotowywał się wraz z GKS-em Katowice do rundy wiosennej w ramach I ligi. Dziś natomiast jest jedną z kluczowych postaci Lecha Poznań, lidera Ekstraklasy, a także świeżo upieczonym reprezentantem Polski. Zauważa to też sam zainteresowany.
- Rok 2024 był dla mnie wyjątkowy i przełomowy, mogę go zaliczyć na duży plus. Wiele się w tym czasie nauczyłem i mogę śmiało powiedzieć, że też osiągnąłem - przyznał w rozmowie z klubowymi mediami.
Jeżeli Kozubal utrzyma takie tempo rozwoju to kto wie, być może już niedługo wreszcie doczekamy się jakościowego zawodnika na pozycję numer "6" w reprezentacji Polski.
Krzysztof Piątek
Rok 2023 w wykonaniu Piątka? 7 goli, z czego 6 z nich zanotował w listopadzie i grudniu. Już ta końcówka zwiastowała, że być może wreszcie będziemy świadkami odrodzenia "Il Pistolero". Mało kto jednak mógł spodziewać się, że karabiny Piątka wystrzelą aż z taką siłą. W minionym roku urodzony w Dzierżonowie zawodnik trafiał do siatki rywali aż 33 razy! Piątek znakomicie odnalazł się w Turcji, gdzie jest jednym z czołowych snajperów ligi, a w samym Basaksehirze brakuje mu już tylko jednego trafienia, by znaleźć się na 3. miejscu wśród najskuteczniejszych piłkarzy w historii klubu.
Kamil Piątkowski
Jeszcze w 2023 roku można było mieć poważne wątpliwości co do tego, czy kariera Piątkowskiego aby na pewno zmierza we właściwym kierunku. Najpierw wypożyczenie do Belgii, powrót do Salzburga, by znów, już wiosną tego roku, szukać minut na wypożyczeniu w Granadzie... Nie wyglądało to jak najlepiej rozpisany plan rozwoju.
Wszystko zmieniło się jesienią. Piątkowski wreszcie na dobre zadomowił się w wyjściowym składzie Red Bulla, grając wszystko od dechy do dechy zarówno w lidze jak i w Lidze Mistrzów. Co więcej, pod koniec roku zaliczył także niezłe wejście do reprezentacji Michała Probierza, okraszając wszystko piękną bramką ze Szkocją. To zdecydowanie piłkarz, z którym możemy wiązać spore nadzieję w nadchodzącym, 2025 roku.
Sebastian Walukiewicz
Być może nie mamy tutaj do czynienia z widowiskową eksplozją formy, jednak postanowiliśmy docenić progres, jaki zrobił były zawodnik Pogoni na przestrzeni ostatniego roku. Jeszcze w 2023 był piłkarzem nieco zapomnianym, który w sumie uzbierał w klubie zaledwie 13 występów w podstawowym składzie.
Obecnie natomiast Walukiewicz jest podstawowym obrońcą Torino, które latem zdecydowało się zapłacić za niego 5 mln euro Empoli. Być może nie jest to hegemon Serie A, ale pamiętajmy, że grający przez lata w tym właśnie zespole Glik, stanowił o sile defensywy naszej kadry. Walukiewicz na razie od takiego statusu jest daleki, ale należy docenić, że po 4 latach powrócił do kadry, występując w 5 z 6 meczach Ligi Narodów.