Szymon Mierzyński: W środę czeka was mecz w Pucharze Polski, a już trzy dni później pierwsza potyczka ligowa. Zdążycie z przygotowaniem optymalnej formy?
Tomasz Magdziarz: Myślę, że już teraz jesteśmy w wysokiej dyspozycji. Założenia na ostatnie sparingi były takie, by przede wszystkim nie tracić bramek i to zostało zrealizowane. Dopracowaliśmy grę obronną. Sądzę, że po kilku dniach odpoczynku i łapania świeżości zafunkcjonują także pozostałe formacje. Nie ukrywam, że tuż po powrocie z Anglii byliśmy trochę zmęczeni. Trenerzy zaordynowali jednak mniejsze obciążenia i na mecz z Kotwicą Kołobrzeg wszystko powinno być już w porządku.
Szkoleniowiec życzył sobie, byście w I rundzie Pucharu Polski uniknęli dalekiego wyjazdu. Do pewnego stopnia to się udało, bo droga do Kołobrzegu nie jest nadzwyczaj długa, w dodatku zagracie na nowiutkim stadionie z przeciwnikiem notowanym dwie klasy niżej.
- Cieszę się zwłaszcza z tego, że mecz odbędzie się na ładnym obiekcie. Płyta jest tam zapewne dobrze przygotowana, a to dla nas czynnik sprzyjający. Liczę, że passa nieudanych występów Warty w Pucharze Polski zostanie wreszcie przerwana. W ostatnich trzech latach musieliśmy jeździć bardzo daleko i za każdym razem odpadaliśmy. Teraz trzeba stanąć na wysokości zadania.
W trzech ostatnich spotkaniach kontrolnych zdecydowanie poprawiliście grę w defensywie, ale jednocześnie pojawiły się problemy ze zdobywaniem goli...
- To prawda, jednak w tych potyczkach stworzyliśmy sporo sytuacji i zawiodła właściwie tylko skuteczność. Mam nadzieję, że w meczach o stawkę - gdy złapiemy świeżość - ten mankament zostanie wyeliminowany. Najważniejsze, byśmy dobrze grali w obronie. Jestem przekonany, że przy czystym koncie po stronie strat wyniki będą korzystne.
Masz długi staż w Warcie, więc zapewne pamiętasz niepowodzenia w Pucharze Polski. Czy to siedzi w głowie i sprawia, że pojawiają się jakieś obawy przed środową potyczką?
- Nie występowałem w każdym z tych meczów, bo czasami graliśmy rezerwowym składem. Nie zmienia to faktu, że pamiętam wyniki. Jest tak dlatego, że tym razem na Pucharze Polski zależy nam szczególnie. To specyficzne rozgrywki, które rządzą się swoimi prawami. Kotwica jest notowana dwie klasy niżej, ale w poprzednich latach takie drużyny potrafiły zachodzić bardzo daleko. Nie chcemy jednak, by tegoroczna rewelacja wypromowała się przez wyeliminowanie Warty. Gdyby udało się przejść ekipę z Kołobrzegu, to czeka nas starcie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. To rywal z T-Mobile Ekstraklasy, lecz taki, z którym na pewno możemy powalczyć, a nawet pokusić się o niespodziankę.
Przejdźmy do rozgrywek ligowych. Znów zainaugurujecie sezon w Gdyni. Rok temu wywalczyliście tam remis i ten wynik uznano za dość satysfakcjonujący. Czy teraz byłoby podobnie?
- Arka należy do przeciwników, z którymi gra nam się trudno. Do tego dochodzi fakt, że gdynianie będą mieć atut własnego boiska i wsparcie publiczności. My jednak nie możemy zwracać na to uwagi, a już absolutnie nie wolno nam nastawiać się na walkę o jeden punkt. Mogę powiedzieć otwarcie: w tym roku remis nas nie zadowoli, chcemy po prostu wygrać.
Analizując kadrę Warty, okazuje się, że obrona i pomoc są dość solidne. Problem pojawia się w ataku. Brakuje wam zawodnika, który gwarantowałby strzelenie kilkunastu goli w sezonie...
- Być może na papierze tak to wygląda. Każdy z naszych napastników pokazał już jednak, że potrafi zdobywać bramki. Oni mają spory potencjał i wierzę, że gdy dostaną szansę, to go pokażą. Warta jest na tyle mocna, że w każdym spotkaniu powinna mieć swoje sytuacje. Liczę, że nasi atakujący będą je wykorzystywać.
Po nieudanych poprzednich rozgrywkach, teraz nikt nie mówi głośno o celach. Może ty jako kapitan pokusisz się o ocenę możliwości zielonych?
- Jesteśmy bardziej powściągliwi, bo rok temu padły określone deklaracje i później nam to wytykano. Jednak nic się nie zmieniło. Nasze ambicje sięgają bardzo wysoko i moim zdaniem Warta jest w stanie awansować do T-Mobile Ekstraklasy. Czy zdołamy tego dokonać? Na chwilę obecną nie umiem odpowiedzieć. Stanowimy kolektyw, ale drużyna została poważnie odmłodzona. Mecze ligowe pokażą jakie mamy możliwości.
Jednym z głównych zadań jest zastąpienie Piotra Reissa. Czy Warta ma już piłkarza, który mógłby choć częściowo wypełnić tę lukę?
- Myślę, że ta rola przypadnie przede wszystkim Łukaszowi Grzeszczykowi. Oczywiście nie będzie to łatwe. "Reksio" to nie tylko klasa sportowa, ale także osobowość. Nie możemy jednak rozmyślać o przeszłości. Ten moment musiał kiedyś nadejść, bo każdy prędzej czy później zawiesi buty na kołku. Ja też mam już swoje lata i zdaję sobie sprawę, że niebawem zastąpią mnie młodsi gracze. To naturalna kolej rzeczy.
Wiele wskazuje na to, że pierwszy mecz u siebie rozegracie dopiero w 7. kolejce. To nie jest zbyt komfortowa sytuacja, bo trudno regularnie gromadzić punkty występując tylko na obcych stadionach...
- W ubiegłym sezonie tak samo, a nawet gorzej miał Piast Gliwice, który grał na wyjeździe przez całą jesień. Jak się to skończyło? Awansem do T-Mobile Ekstraklasy. To najlepszy dowód, że sukces można osiągnąć w każdych okolicznościach.