Orest Lenczyk: Nie jestem przybity gwoździami

Śląsk Wrocław po zwycięstwie w rzutach karnych pokonał w Warszawie Legię i zdobył Superpuchar. Trener WKS-u powiedział jednak, że wrocławianie swoje problemy i tak mają.

Artur Długosz
Artur Długosz

- Nie mogę być niezadowolony po meczu, którego nie przegraliśmy, mimo wszystko spotkanie odbywało się na stadionie Legii. Były momenty takie, że można było wygrać i nie martwic się o losy dalsze. Bramka Ljuboji ustawiła grę Legii. Drużyna grała lepiej i stwarzała szanse - powiedział trener Śląska Wrocław.

Wrocławianie zwyciężyli po rzutach karnych w których bardzo dobrze spisał się golkiper WKS-u, Rafał Gikiewicz. Wcześniej puścił on jednak bramkę po strzale Danijela Ljuboji z rzutu wolnego.

Musze podkreślić bardzo dobra grę naszego bramkarza Gikiewicza. Co do gola z rzutu wolnego, to on będzie miał wiedzę czy mógł to wybronić. Można to dwojako ocenić - albo bramka była tak piękna, albo można było temu zaradzić. Nie jestem w stanie w tej chwili tego powiedzieć - powiedział Orest Lenczyk.

Szkoleniowiec odniósł się także do swojej sytuacji w klubie. - Nie jestem przybity gwoździami do klubu i sprawa że tak powiem opuszczenia miejsca w którym jestem prawie dwa lata po zdobyciu mistrzostwa Polski i Superpucharu... Mam jeszcze niestety dla tych, którzy chcieliby mnie pożegnać, kontrakt przez rok. Sądzę, że podobnie jak Legia, Śląsk ma też swoje kłopoty - zaznaczył "Oro Profesoro".

Niebawem rozgrywki wznawia nasza T-Mobile Ekstraklasa. Przed Śląskiem jeszcze także spotkanie w eliminacjach do Ligi Europejskiej. Mistrz Polski rywalizować będzie z niemieckim Hannover 96. - W dalszym ciągu przygotowujemy się do ligi. Spodziewamy się, że mecz pucharowy dla wszystkich będzie wyzwaniem, aby pokazać się z jak najlepszej strony. tym bardziej, że we Wrocławiu spodziewamy się sporej ilości kibiców - podsumował Orest Lenczyk.

Jan Urban, opiekun drużyny z Warszawa, nie był natomiast zadowolony z postawy swoich zawodników. - Trochę wkurzające jest to, że przeciwnik w pierwszej połowie nie ma sytuacji, bo była jedna groźna okazja Mili, gdzie zablokowaliśmy strzał, a straciliśmy gola ze stałego fragmentu, gdy wiemy, że to najsilniejsza broń Śląska. Następna rzecz, która dalej kuleje, to to że brakuje nam ostatniego podania, a jak już je mamy, to brakuje wykończenia. Dużo jest do poprawienia. Nie może być tak, że stwarzamy sytuacje, a nie strzelamy. Drużyna myślała o zwycięstwie, ale doprowadzimy tylko do rzutów karnych, a w nich to już loteria - powiedział szkoleniowiec Legii.

Spotkanie w Warszawie toczyło się praktycznie przy pustych trybunach, a dodatkowo bez dopingu. - Decyzja o rozgrywaniu meczu na naszym stadionie nie była dobra. W ten sposób pokazujemy, że brakuje szacunku do tego trofeum, bo mogło to wyglądać inaczej. Mogliśmy zagrać mecz i rewanż albo rozegrać spotkanie na neutralnym stadionie. Wtedy kibice by przyszli i stworzyli atmosferę w meczu - zaznaczył Urban.

O braku widzów na meczu wypowiedział się także Sebastian Mila, kapitan Śląska. - Superpuchar powinien być rozgrywany przy komplecie publiczności. Szkoda, że stadion się nie zapełnił. Żałujemy też, że nie było naszych kibiców. Po porażce w pucharze nas wspierali i odśpiewali nam, że nic się nie stało. Takie rzeczy rzadko mają miejsce - powiedział pomocnik.

Z Warszawy dla portalu SportoweFakty.pl,
Artur Długosz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×