Bytomianie zainaugurowali w środę zmagania w gronie pierwszoligowców, w którym rzutem na taśmę zastąpili Ruch Radzionków. Przebieg meczu z Flotą miał pokazać aktualne możliwości zespołu. Pełna weryfikacja jednak nie nastąpiła, gdyż Polonia przez niemal godzinę grała w osłabieniu.
- Opracowaliśmy taktykę na ten mecz i realizowaliśmy ją. Aż do 35. minuty, gdy sędzia zdecydował o czerwonej kartce dla Piotra Kulpaki. Nie wiem, jak arbiter w ogóle wpadł na taki pomysł. Nie było żadnego ciosu łokciem. Jeżeli już doszło do uderzenia, to otrzymał je ewentualnie nasz zawodnik. Trzeba było przez większą część meczu grać w dziesięciu i cała taktyka poszła w... zapomnienie - ważył słowa Przemysław Szkatuła.
Wyspiarze skrzętnie skorzystali z chaosu w szeregach rywala i już przed przerwą objęli prowadzenie. Przewagę podwoili na początku drugiej części, czym w zasadzie rozstrzygnęli widowisko. - W dziesięciu gra się trudno, szczególnie na wyjeździe i po tak długiej podróży z Bytomia do Świnoujścia. Chcieliśmy atakować i stworzyć sytuacje strzeleckie, ale po prostu zabrakło sił.
- Przed meczem nie było w nas niepewności. Także na boisku pod względem piłkarskim nie wyglądaliśmy tragicznie. Flota to doświadczony i ułożony zespół, który grał przeciw nam w jedenastu.... tak się to wszystko ułożyło - przyznał pomocnik po porażce 0:2.
- Mieliśmy grać wśród drugoligowców, lecz nadeszło utrzymanie i teraz w naszych rękach jest uniknięcie degradacji w bieżącym sezonie. Wiadomo, że na klub pozostaje nałożony zakaz transferowy i musimy radzić sobie obecną kadrą pełną młodzieży. Prawdopodobnie we wrześniu zakaz zostanie zdjęty i wtedy zobaczymy co się wydarzy - opowiadał młody pomocnik, który szansy na odkucie wypatruje w następnych kolejkach.
- Przed trzema meczami na własnym terenie zapanuje w szatni bojowa atmosfera. Musimy zrobić w nich jakieś punkty, żeby nie stracić kontaktu w grze o utrzymanie. Dostaliśmy szansę i musimy ją wykorzystać. Przecież łatwiej utrzymać się w I lidze, niż do niej awansować - przypomniał Szkatuła.