W środę podczas spotkania Zawiszy z GKS Tychy nadchodziła 61. minuta gry. Wówczas faulowany w polu karnym gości został Jakub Wójcicki. Z boiska wylatuje tyski defensor Maciej Mańka, a do wykonywania jedenastki podchodzi Daniel Mąka. Ku zaskoczeniu wszystkich, bydgoszczanin uderzył zbyt lekko i anemicznie, wskutek czeka bramkarz gości nie miał problemów z wyłapaniem piłki. Gdyby strzelił, trzy punkty zostałby nad Brdą.
- Zgadzam się, strzeliłem za słabo - powiedział portalowi SportoweFakty.pl napastnik gospodarzy. - Jeszcze zrobiłem to na wysokości idealnej dla bramkarza. Podczas ostatniego sparingu w Polonii Bytom udało mi się pokonać Piotrka
Misztala z jedenastki. Teraz miałem podobną okazję, ale tym razem to on wyszedł zwycięsko z tego pojedynku.
Dla Zawiszy to już drugi zmarnowany rzut karny w tym sezonie. Wcześniej niebiesko-czarni przestrzelili jedenastkę podczas potyczki w Nowym Sączu za sprawą Tomasza Chałasa. - Jeszcze przed spotkaniem z GKS Tychy ustaliliśmy wraz z drużyną i sztabem szkoleniowym, że to ja mam wykonywać ten element gry. Jest ustalona hierarchii w wykonywaniu stałych fragmentów gry. Ostatnio sporo marnuje tych dogodnych szans na zdobycie bramki - dodał Mąka.
Gra bydgoszczan dla przeciętnego obserwatora może wyglądać dosyć dziwnie. Zawisza dopiero w drugiej połowie budzi się ze snu i stara się atakować rywali. - To wszyscy wynika z tego, że jesteśmy faworytem do awansu i każdy z rywali się na nas niesamowicie spina - ocenia Mąka. - Rywale wkładają mnóstwo sił w rywalizację z Zawiszą. W drugiej połowie sił już mają trochę mniej i nam się gra znacznie łatwiej.