Lovrencsics jak Rudnev, zrobi różnicę?

W zeszłym sezonie gwiazdą Lecha Poznań był Artiom Rudnev sprowadzony z Węgier. Teraz z tego samego kraju trafił Gergo Lovrencsics i może pójść śladami Łotysza, bo znakomicie wkomponował się w drużynę.

Gergo Lovrencsics trafił do Lecha Poznań z Lombard Papa. Już w sparingach pokazał, że może być kluczową postacią w drużynie, a potwierdził to w debiucie w oficjalnym meczu z Żetysu Tałdykorgan, gdzie zdobył bramkę i zaliczył asystę. Kolejne spotkania, a w szczególności z Ruchem Chorzów, potwierdziły jego klasę. O 23-letnim Węgrze pisały wszystkie sportowe media. - Na pewno nie nazwałbym siebie gwiazdą. Cieszę się, że moje wejście do Lecha Poznań wypadło dobrze. Udał mi się zarówno pierwszy mecz, jak i następne. Bardzo mnie cieszy, że interesują się mną media, co jest mobilizujące. Nie osiądę na laurach. Czy zainteresowanie moją osobą będzie większe czy mniejsze, to będę się starać pracować jak najlepiej - mówi Lovrencics.

Węgier od początku imponuje dryblingiem, ciągiem na bramkę i niezłą techniką. Jego bramka i asysty w ostatnim meczu były najwyższej klasy. Zaletą Lovrencsicsa jest również wszechstronność, bowiem dobrze radzi sobie na pomocy, jak i w ataku. Okazale wypada wystawiany z przodu z Bartoszem Ślusarskim, z którym dobrze się rozumie. Gdzie sam zainteresowany czuje się najlepiej? - Przede wszystkim chce atakować. Nie jest dla mnie ważne czy gram na lewym skrzydle, prawym skrzydle czy jako napastnik. Przede wszystkim chcę grać tak, aby móc zdobywać gole - przyznaje.

To już kolejny piłkarz po Artiomie Rudnevie sprowadzony przez Lecha, który ma szanse zaistnieć w T-Mobile Ekstraklasie. Jak zatem wypada liga polska przy węgierskiej? - Liga polska jest mocniejsza. Na Węgrzech są tylko trzy drużyny, które co roku walczą o tytuł mistrza. W Polsce liga jest bardziej wyrównana i więcej drużyn ma szanse na zdobycie mistrzostwa. Na Węgrzech jest dużo talentów, ale nie wiadomo dlaczego nie mogą się przebić. W Polsce młodzi zawodnicy mają większe szanse na zaistnienie - uważa Lovrencsics.

On akurat miał to szczęście, że udało mu się wybić. - Pojawiło się zainteresowanie z najlepszych klubów węgierskich, ale zbiegło się ono z propozycją Lecha i wtedy chciałem grać w Poznaniu i nie myślałem o klubach węgierskich - opowiada zawodnik.

O Lovrencsics w Polsce jest obecnie bardzo głośno. Sam zawodnik dobrze radzi sobie z dużym zainteresowaniem jego osobą. Po meczach bez problemów udziela wywiadów w języku angielskim. - Wiedziałem, że zainteresowanie będzie większe niż na Węgrzech. Wcześniej grałem w mało znaczącej drużynie i prawie zainteresowania moją osobą nie było, dlatego gdy pierwszy raz miałem udzielić wywiadu dla telewizji to na początku się bałem, ale teraz już do tego przywykłem i nie stanowi to dla mnie problemu. Jak najszybciej postaram się również mówić po polsku - kontynuuje lechita.

Ostatnio o Lovrencsicsu pisały właściwie wszystkie sportowe media. Sam zawodnik nie zbiera o sobie wycinków, ale robi to jego narzeczona Neomi. - Ja nie zbieram materiałów prasowych, ale robi to moja narzeczona, która je magazynuje i potem wysyła do rodziny. Ja tych materiałów nie zbieram, bo ich nie rozumiem, ale gdy podszkolę polski, to być może zacznę - mówi z uśmiechem zawodnik Kolejorza.

Jak się okazuje dobre występy w Polsce nie pozostały bez echa w jego ojczyźnie. - Na Węgrzech również o mnie piszą, ale zainteresowanie jest większe, gdy Lech wygrywa. Wtedy telefon odzywa się cały czas, a w przypadku porażek nie ma już takiego echa - dodaje.

Czy zatem 23-letni zawodnik liczy, że dobrymi występami w T-Mobile Ekstraklasie zdoła przebić się do reprezentacji Węgier? - Zawsze chcę się pokazać selekcjonerowi, że jestem wstanie grać w reprezentacji. Uważam jednak, że zagrałem w zbyt małej ilości meczów i muszę pokazać się w większej liczbie spotkań, aby udowodnić coś trenerowi - twierdzi Lovrencsics.

Węgier szybko aklimatyzuje się w Poznaniu. Zdążył już poznać miasto i razem z narzeczoną czują się w nim bardzo dobrze. - Miasto i życie w mieście bardzo mi się podoba. Widziałem już wiele miejsc, bo często spaceruję po Poznaniu. Stylu życia nie mogę porównać, bo większość czasu mieszkałem w małym mieście i nie było nic do roboty. Tutaj jest bardzo dużo możliwości i nie mogę się nudzić. Jeżeli chodzi o jedzenie, to z narzeczoną chodzimy na razie do restauracji, choćby po to, aby lepiej poznać miasto i dobre miejsca do spędzenia czasu - zakończył Lovrencics.

Komentarze (0)