Zespół Piotra Stokowca zaprezentował się z niezłej strony. Poloniści długimi momentami prowadzili grę i stwarzali sobie sytuacje podbramkowe, więcej szczęścia mieli jednak przyjezdni, którzy dwukrotnie kierowali piłkę do siatki Mariusza Pawełka po stałych fragmentach gry. Czarne Koszule stać było jedynie na odpowiedź Łukasza Teodorczyka jeszcze w pierwszej części gry. Napastnik stołecznej drużyny pod koniec meczu powinien trafić po raz drugi, z kilku metrów nie zmieścił jednak piłki w bramce Jasmina Buricia. W obu przypadkach futbolówkę dogrywał mu Wszołek.
Skrzydłowy Czarnych Koszul nie kryje, że w starciu z Kolejorzem piłkarze warszawskiego zespołu liczyli na znacznie więcej. - Na pewno jest rozczarowanie i niedosyt, bo mieliśmy swoje sytuacje - przyznaje Wszołek. - Można powiedzieć, że szczęście uśmiechnęło się do przeciwników, bo strzelali bramki trochę z przypadku. Pierwsza padła po rykoszecie, a przy drugiej Tonewowi wyszedł strzał życie, stadiony świata - wyjaśnia skrzydłowy w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Poloniści walczyli z Lechem przez pełne dziewięćdziesiąt minut, choć niektórzy przed startem sezonu mocno obawiali się o dyspozycję fizyczną piłkarzy Czarnych Koszul, którzy do rozgrywek przygotowywali się stosunkowo krótko. - Mamy w drużynie profesjonalistów i nie można na to powiedzieć złego słowa. Jesteśmy dobrze przygotowani kondycyjnie i jeśli ktoś uważa inaczej, to znaczy że nie zna się na fizjologii i nie wie co robiliśmy - mówi Wszołek.
W trakcie pomeczowej konferencji trener Stokowiec oznajmił, że jego piłkarze Lecha pokonali, a sobotni mecz przegrał on sam, bo Poloniści bramki tracili po stałych fragmentach gry. Skrzydłowy Czarnych Koszul z takim postawieniem sprawy kompletnie się jednak nie zgadza. - Przegrywamy wszyscy razem i nie jest to żadna wina trenera - podkreśla młody zawodnik. - Szkoleniowiec chciał wziąć to na siebie, żeby nas odciążyć.
Poloniści po dwóch meczach mają na swoim koncie trzy oczka, a terminarz wciąż ich nie oszczędza. Po wizycie w Gdańsku i domowym starciu z Lechem teraz stołeczną drużynę czeka wyjazd do Krakowa. - Nie patrzymy na przeciwników, tylko wychodzimy na boisko, żeby dać z siebie wszystko i nieistotne, z kim gramy - zaznacza jednak Wszołek. - Każdy musi na boisku zostawić serce i myślę, że wtedy będzie dobrze. Mamy niezły skład i nie ma co narzekać.