Wszyscy ci, którzy od czasu pojedynku z Wartą Poznań nie byli przy Bukowej i w sobotni wieczór pojawili się na meczu z Kolejarz Stróże przecierali oczy ze zdumienia. Odnowiona elewacja "blaszoka" i żółto-zielone krzesełka, które zastąpiły wysłużone ławki nie mogły nie rzucać się w oczy. Do tego kilka nowych fan szalikowców GKS-u Katowice m.in. kilkumetrowa w barwach klubu z hasłem: "Żyjmy GieKSą" - nowym hasłem marketingowym katowickiego klubu.
Zmiany dotknęły także meczową kadrę gospodarzy. W wyjściowej jedenastce, miejsce Dominika Kruczka w środku pola zajął Grzegorz Fonfara, wychowanek śląskiego klubu, który powrócił do macierzy po siedmiu latach gry w Bełchatowie. Na ławce mecz rozpoczęli inni debiutanci: Alan Czerwiński i Rafał Kujawa, ale weszli na boisko w drugiej odsłonie spotkania.
Na tym innowacji przy Bukowej nie koniec, bo po raz pierwszy w tym sezonie GieKSa zdołała pierwsza strzelić bramkę i schodziła do szatni z prowadzeniem. Wcześniej jednak kilkukrotnie na wysokości zadania musieli stawać bramkarze obu drużyn. Po kwadransie gry Maciej Kowalczyk próbował zaskoczyć Witolda Sabelę strzałem z linii pola karnego, ale bramkarz katowiczan sparował piłkę na korner. W odpowiedzi po strzale Bartłomieja Chwalibogowskiego piłka o włos minęła okienko bramki gości.
Chwilę później Konrada Forenca zatrudnił Krzysztof Wołkowicz, ale bramkarz Kolejarza stanął na wysokości zadania. Podobnie było w minucie 27., kiedy młody golkiper stróżan świetnie skrócił kąt w sytuacji sam na sam z Denissem Rakelsem, ratując swój zespół przed utratą bramki. Młodzian bezradny był jednak osiem minut później, kiedy po dograniu Chwalibogowskiego z rzutu rożnego na długim słupku najwyżej wyskoczył Przemysław Pitry i strzałem głową wyprowadził GieKSę na prowadzenie.
Kilkadziesiąt sekund później mogło być już 1:1, bo bezpośrednio po wznowieniu gry z ok. 30 metrów z dystansu potężnie huknął Kamil Nitkiewicz, a piłka zatrzymała się na poprzeczce katowickiej bramki. To było pierwsze i ostatnie zarazem ostrzeżenie dla podopiecznych Rafała Góraka w tym meczu.
Po godzinie gry mecz Kolejarzowi załatwił bowiem Dawid Szufryn, który faulem taktycznym zatrzymał we własnym polu karnym Rakelsa. Efekt? Rzut karny dla GieKSy i czerwona kartka dla defensora stróżańskiej drużyny. Kiedy piłkę do siatki pewnym strzałem z 11. metra skierował Pitry, przesądzone było, że goście nie zdołają się już podnieść.
Rozczarować mogła pasywna gra katowiczan w końcówce, którzy mimo gry w przewadze nie szukali kolejnych trafień, ale w myśl piłkarskiej prawdy, że zwycięzców się nie sądzi można brak bramkowej łapczywości gospodarzom odpuścić. Tym bardziej, że Kolejarz także nie był w stanie zdobyć choć bramki honorowej.
Pomeczowe komentarze trenerów:
Przemysław Cecherz (trener Kolejarza Stróże): Mam olbrzymie pretensje do swojego zespołu za pierwszą połowę. Zupełnie nie graliśmy tego, co zakładaliśmy sobie na przedmeczowych odprawach. Zadecydowały o tym chaosie indywidualne błędy przy ataku pozycyjnym. O to mam do mojego zespołu żal i na pewno niektórzy zawodnicy kilka cierpkich słów z moich ust pod swoim adresem usłyszą. Straciliśmy pierwszą bramkę po stałym fragmencie gry. Muszę przyznać, że szkoda mi Dawida Szufryna. Jest to bardzo ambitny chłopak, który miał w tym meczu przy rzutach rożnych kryć Przemka Pitrego, co mu się niestety nie udało. Potem jeszcze nieszczęsna czerwona kartka i rzut karny. Wydaje się, że ta akcja wynikła z przypadkowej akcji. Poszło prostopadłe zagranie i chyba nasz zawodnik w tej sytuacji niepotrzebnie faulował. Mógł tę akcję puścić, nawet gdyby padła druga bramka, bo inaczej goni się wynik grając w pełnym składzie. Mecz był, o dziwo, bardzo fajnym widowiskiem dla kibiców z obu stron. Szła w nim akcja za akcję, ale sytuacja z rzutem karnym chyba zabiła w nas wiarę, że ten mecz uda się jeszcze uratować. Przy tak grającej GieKSie było to niemożliwe. Żałuję tego meczu, bo na pewno było stać nas na zdobycz punktową. Może nie na zgarnięcie całej puli, ale remis był w naszym zasięgu. O wyniku zadecydowały dwa stałe fragmenty gry, po których oba zespoły miały jeszcze swoje sytuacje, których nie wykorzystały. Myślę, że mojej drużynie należy się szacunek, za pracę, jaką wykonali podczas pół godziny gry w osłabieniu, a Rafałowi gratuluję zwycięstwa.
Rafał Górak (trener GKS-u Katowice): Dziękuję za gratulacje, bo długo czekałem na to, żeby wreszcie ktoś nam pogratulował zwycięstwa w lidze. Zagraliśmy bardzo solidne pierwszoligowe zawody i dało nam to zasłużone trzy punkty.
GKS Katowice - Kolejarz Stróże 2:0 (1:0)
1:0 - Przemysław Pitry 34'
2:0 - Przemysław Pitry (k.) 63'
Składy:
GKS Katowice: Witold Sabela - Michal Farkas, Adrian Napierała, Mateusz Kamiński, Bartosz Sobotka, Bartłomiej Chwalibogowski, Przemysław Pitry, Kamil Cholerzyński, Grzegorz Fonfara (69' Dominik Kruczek), Krzysztof Wołkowicz (84' Alan Czerwiński), Deniss Rakels (73' Rafał Kujawa).
Kolejarz Stróże: Konrad Forenc - Witold Cichy, Dawid Szufryn, Krzysztof Markowski, Dariusz Walęciak, Janusz Wolański (46' Krzysztof Gajtkowski), Cheikh Tidiane Niane, Marcin Stefanik, Adam Giesa (79' Michał Gryźlak), Kamil Nitkiewicz (56' Rafał Pietrzak), Maciej Kowalczyk.
Żółte kartki: Przemysław Pitry, Krzysztof Wołkowicz (GKS) oraz Witold Cichy (Kolejarz).
Czerwona kartka: Dawid Szufryn /62' za faul/ (Kolejarz).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 2300.