Przemysław Cecherz: Mam żal do swojego zespołu

Kolejarz Stróże przegrał pierwsze w tym sezonie spotkanie na boiskach I ligi. Drużyna z Małopolski musiała uznać w wyjazdowej potyczce wyższość GKS-u Katowice, a trener stróżan nie krył rozgoryczenia.

- Miałem olbrzymie pretensje do swojego zespołu za pierwszą połowę. Zupełnie nie graliśmy tego, co zakładaliśmy sobie na przedmeczowych odprawach. Zadecydowały o tym chaosie indywidualne błędy przy ataku pozycyjnym. O to mam do mojego zespołu żal i niektórzy zawodnicy kilka cierpkich słów usłyszeli - przyznaje Przemysław Cecherz, trener Kolejarza Stróże.

O utracie pierwszej bramki przez stróżańską drużynę zadecydował błąd w kryciu Dawida Szufryna. - Straciliśmy pierwszą bramkę po błędzie w kryciu przy stałym fragmencie gry. Muszę przyznać, że szkoda mi tego zawodnika. Jest to bardzo ambitny chłopak, który miał w tym meczu przy rzutach rożnych kryć Przemka Pitrego, co mu się niestety nie udało. Potem jeszcze nieszczęsna czerwona kartka i rzut karny. Ten mecz mu nie wyszedł, ale nie można z niego robić kozła ofiarnego. Przegrała cała drużyna - podkreśla szkoleniowiec małopolskiego klubu.

Zwycięstwo GieKSy ostatecznie przypieczętował rzut karny i czerwona kartka po faulu Szufryna na Denissie Rakelsie. - Wydaje się, że ta akcja wynikła z przypadku. Poszło prostopadłe zagranie i nasz zawodnik chyba w tej sytuacji niepotrzebnie faulował. Mógł tę akcję puścić, nawet gdyby padła druga bramka, bo inaczej goni się wynik grając w pełnym składzie - przekonuje Cecherz.

Sam pojedynek przy Bukowej mógł się podobać. - Mecz był, o dziwo, bardzo fajnym widowiskiem dla kibiców z obu stron. Szła w nim akcja za akcję, ale sytuacja z rzutem karnym chyba zabiła w nas wiarę, że ten mecz uda się jeszcze uratować. Przy tak grającej GieKSie było to niemożliwe - kiwa głową opiekun jedenastki ze Stróż.

Cecherz nie mógł pogodzić się z końcowym wynikiem. - Żałuję tego meczu, bo na pewno było stać nas na zdobycz punktową. Może nie na zgarnięcie całej puli, ale remis był w naszym zasięgu. O wyniku zadecydowały dwa stałe fragmenty gry, po których oba zespoły miały jeszcze swoje sytuacje, których nie wykorzystały. Myślę, że mojej drużynie należy się szacunek, za pracę, jaką wykonali podczas pół godziny gry w osłabieniu - puentuje trener Kolejarza.

Źródło artykułu: