Festiwal bramek - relacja z meczu Cracovia - Łódzki Klub Sportowy

Cracovia pokonała przed własną publicznością 4:2 Łódzki Klub Sportowy w sobotnim meczu 6. kolejki I ligi. To trzecie domowe zwycięstwo Pasów w tym sezonie.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Krakowianie wrócili zatem na właściwą ścieżkę po porażce z Dolcanem w Ząbkach 1:3 przed tygodniem, a kibice, którzy zjawili się na stadionie przy ul. Kałuży 1 mogą być usatysfakcjonowani. Spotkanie rozgrywane było w naprawdę wysokim tempie, a to zasługa nie tylko gospodarzy, ale też gości, którzy - zwłaszcza po przerwie - prowadzili z Cracovią otwartą grę.

Termin rozegrania meczu pokrywał się z terminem FIFA, więc w obu ekipach brakowało zawodników powołanych do swoich drużyn narodowych: w Cracovii Milosa Kosanovicia, Andraża Struny i Aleksandra Suworowa, a w ŁKS-ie Agwana Papikjana. Z uwagi na powołania dla aż trójki graczy Pasów krakowski klub początkowo chciał nawet przełożyć spotkanie na 26 września, ale zrezygnowano z tego pomysłu, ponieważ oznaczałoby to konieczność rozegrania aż siedmiu gier w systemie środa-sobota z dwoma dalekimi wyjazdami do Grudziądza i Świnoujścia.

W pierwszych minutach łodzianie ustawili zasieki, w których aż sześciu graczy tworzyło linię obrony tuż przed stojącym w bramce Bogusławem Wyparło. Cracovii ciężko było znaleźć lukę na prostopadłe podanie, ale szybko znalazła inne rozwiązanie: w 10. minucie Sławomir Szeliga po podaniu od Bartłomieja Dudzica zdecydował się na uderzenie sprzed pola karnego, po którym piłka wpadła w dalszy róg bramki gości.

ŁKS po raz pierwszy zagroził Pasom w 22. minucie, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Daniel Brud zagłówkował z ostrego kąta w boczną siatkę bramki gospodarzy. W odpowiedzi dwukrotnie bliski szczęścia był Dudzic, ale najpierw jego strzał z 6 metrów ofiarnie zablokowali obrońcy, a po chwili z lewej strony pola karnego przeniósł piłkę nad bramką łodzian. W 30. i 31. minucie na wysokości zadania stanął Wyparło, broniąc silny strzał Edgara Bernhardta z kilku metrów i powstrzymując Łukasza Zejdlera w sytuacji sam na sam.

Doświadczony golkiper ŁKS-u skapitulował za to w 38. minucie, kiedy Marcin Budziński z prawej strony wpadł w pole karne i spod końcowej linii wycofał piłkę do Bernhardta, a ten płaskim strzałem ulokował ją w siatce drużyny Marka Chojnackiego. Kiedy wydawało się, że drugi gol odebrał gościom ochotę do gry, krakowianie przeżyli zimny prysznic. W 44. i 46. minucie ŁKS przeprowadził dwie bliźniaczo podobne akcje: z lewej strony dośrodkowywał Artur Golański , a Konrad Kaczmarek pokonywał Krzysztofa Pilarza celną "główką". Najpierw przelobował źle ustawione bramkarza Pasów, a później dynamicznie nabiegł na piłkę i nie pozostawił mu żadnych szans na interwencję.

Po zmianie stron ŁKS postawił na otwartą grę, co boleśnie się na nim zemściło. W 50. minucie co prawda goście Konrad Kaczmarek z 10. metrów w dobrej sytuacji trafił piłką w Mateusza Żytkę , a w 54. minucie Golański z 8. metrów uderzył w boczną siatkę, ale później do głosu doszła Cracovia.

W 57. minucie po efektownym lobie Dudzica Wyparłę przed utratą gola uratowała poprzeczka, ale w 58. minucie bramkarzowi ŁKS-u już nic nie pomogło. Po rzucie rożnym wybitą przed pole karne ŁKS-u piłkę przejął Zejdler, wrzucił ją z powrotem w "16" rywali, gdzie Szeliga skleił ją na pierś i uderzeniem z półobrotu przywrócił Pasom prowadzenie.

W 79. minucie Wyparło znów wyszedł obronną ręką z pojedynku z Dudzicem, ale dwie minuty później znów wyjmował piłkę z siatki. Po szybkim kontrataku Bernhardt z prawej strony zagrał wzdłuż pola karnego do Roka Strausa, ten przepuścił piłkę do nadbiegającego w drugie tempo Vladimira Boljevicia, który pokonał Wyparłę strzałem lewą nogą z 16 metrów, ustalając wynik spotkania.

Wojciech Stawowy (trener Cracovii): - Gdyby nie te piętnaście minut końcówki pierwszej połowy, pewnie moglibyśmy mówić, że wszystko było fajnie: były bramki, były sytuacje, była dobra gra. Na pewno jednak ta końcówka pierwszej połowy rzutuje na ocenę tego meczu. Myślę jednak, że trzeba na to popatrzeć w ten sposób, że to też jest duża sztuka: podnieść się w takiej sytuacji, kiedy od początku spotkania prowadzi się grę i kontroluje się wszystko to, co ma miejsce na boisku, gdy strzela się bramki i kwestią czasu jest to, kiedy się strzeli kolejne, ale nagle traci się dwie bramki i cała praca idzie na marne. Na początku drugiej połowy widać po nas było trochę niepokoju, nerwowości, ale te dwie bramki do szatni to był dla nas na pewno cios, a jednocześnie dobra lekcja, że konsekwentnym należy być cały czas - nawet wtedy, kiedy się pewnie prowadzi 2:0, bo szybko można być skarconym za moment nieuwagi.

Marek Chojnacki (trener ŁKS-u): - Do tej pory nie mogę zebrać myśli. Przez długi okres meczu, gdzieś do 35 minuty, wydawało się, że możemy w Krakowie tylko gładko przegrać. W piłce nieraz jest jednak tak, że jeden moment może zdecydować o całkowitym odwróceniu przebiegu spotkania. My mieliśmy taką szansę i możemy mieć pretensje wyłącznie do siebie, że nie potrafiliśmy jej wykorzystać. Pomimo fragmentów słabej gry zdołaliśmy wyprowadzić wynik ze stanu 0:2 na 2:2, a Cracovia przez pierwsze dziesięć minut drugiej połowy nie wiedziała, co się dzieje. Nie wykorzystaliśmy jednak tego i nie zdołaliśmy strzelić trzeciej bramki, a znając dobrą organizację gry Cracovii mogliśmy się spodziewać, że mecz skończy się tak, jak się skończył.

Cracovia - Łódzki Klub Sportowy 4:2 (2:2)
1:0 - Szeliga 10'
2:0 - Bernhardt 38'
2:1 - Konrad Kaczmarek 44'
2:2 - Konrad Kaczmarek 45+1'
3:2 - Szeliga 58'
4:2 - Boljević 81'

Składy:

Cracovia: Pilarz - Marciniak, Żytko, Nykiel, Puzigaca - Budziński (71' Boljević), Szeliga (77' Dąbrowski), Zejdler - Straus (83' Danielewicz), Bernhardt, Dudzic.

ŁKS: Wyparło - Gieraga, Borsukow, Kuklis (18' Żółtowski), Pawlak - Konrad Kaczmarek (71' Stąporski), Brud, Golański (77' Sarafiński), Sasin, Paweł Kaczmarek - Więzik.

Sędzia: Mirosław Górecki (Katowice).

Widzów: 8212.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×