Polacy zremisowali 2:2 w Podgoricy z Czarnogórą. Przed meczem ten wynik uznany byłby za sukces, ale po zakończeniu potyczki pozostał lekki niedosyt. Jakub Wawrzyniak zdaje sobie jednak sprawę, że w tym spotkaniu Polacy popełnili błędy. - Mankamenty w naszej grze oczywiście były. Straciliśmy dwie bramki, więc one musiały być. Tak naprawdę to wszystko, co się działo na trybunach w pewien sposób przyćmiło to, że mimo wszystko ten mecz pod względem taktycznym pozostawiał wiele do życzenia w mojej opinii. Nie oglądałem tego spotkania, oceniam tylko z przebiegu tego, co widziałem na boisku. Wydaje mi się, że na pewno - jeśli chodzi o taktykę - to jest dużo do poprawienia - powiedział piłkarz Legii Warszawa.
Sam Wawrzyniak ponownie zagrał w podstawowym składzie po tym, jak na Euro 2012 jego miejsce zajął Sebastian Boenisch. - Ja przy tej reprezentacji jestem blisko tak naprawdę od czterech lat, ale jak tylko przychodzą ważne mecze, to przeważnie się rezygnuje z moich usług. Oczywiście mówię to w pewien sposób żartobliwie, ale taka była prawda. Mam wiele meczów rozegranych w kadrze, ale tak naprawdę trzy to były spotkania bardzo prestiżowe i o wielką stawkę. Reszta to w gruncie rzeczy mecze towarzyskie. Chciałbym, aby to w końcu się zmieniło na moją korzyść, abym miał wpływ na to, jak ten zespół funkcjonuje - zaznaczył defensor.
Sporo kontrowersji wywołała czerwona kartką, jaką otrzymał Ludovic Obraniak. Pozostali kadrowicze nie kryli słów krytyki wobec występku tego zawodnika. - "Ludo" otrzymał chyba kartkę po stałym fragmencie gry. Ta piłka była wybita i oni się tam przepychali. Bezpośrednio na boisku było widać, że wielu z nas nie kryło swojego niezadowolenia z tego jak "Ludo" się zachował. W szatni też pewne rozmowy były. My jesteśmy drużyną i wydaje mi się, że pewne rzeczy mogliśmy załatwiać między sobą, a nie wychodzić do prasy i mówić o tym, jak my się zachowujemy. W mojej opinii to powinno zostać w szatni i błędem jest to, że do prasy się mówi o nim źle. Szatnia to powinno być takie hermetycznie środowisko, z którego nic nie wynika jeśli chodzi o ewentualne wyjaśnianie sobie spraw - powiedział reprezentant Polski.
Sam Wawrzyniak zaznacza, że on nie reaguje na zaczepki swoich rywali. - Ja akurat nie mam z tym problemów żadnych. Sztab szkoleniowy nakreślił nam na odprawach przedmeczowych, że oni często będą prowokować. Jedno to to, co się dzieje na trybunach, a drugie to jeśli chodzi o prowokowanie. Czarnogórcy są w tym mistrzami. Osobiście mi się to bardzo nie podoba, bo to pokazuje brak szacunku do rywala. Jak pierwsza petarda wybuchła obok Tytonia, ich kapitan zachował się dla mnie skandalicznie. Naszym zadaniem jest tylko i wyłącznie koncentrować się na tym, co się dzieje na boisku - podkreślił.
Z Obraniakiem jest jednak skomplikowana sprawa, bo ma on problem w komunikacji z pozostałymi zawodnikami. - To normalna rzecz jeśli nie mówi biegle w języku polskim, to musi być jakiś problem w komunikacji, chociaż problem to duże słowo. My musimy więcej się postarać, aby ten kontakt był lepszy. Z drugiej strony on też pewnie ma świadomość, że tego języka powinien się uczyć. Coraz więcej mówi po polsku, ale dla mnie absolutnie nie jest to żaden problem. Ja go oceniam tylko i wyłącznie przez pryzmat tego, co daje drużynie na boisku - wyjaśnił obrońca Legii.
Wawrzyniak odniósł się także do zachowania kibiców w Czarnogórze, które lekko mówiąc było skandaliczne. - Jeżeli w Polsce chce się zamykać stadion Legii Warszawa, jedną z trybun, tylko i wyłącznie ze względu na to, że nie ma przejść czy też ktoś odpali racę, które i tak nie lądują na boisku, to jeżeli to jest powód do zamykania trybun, to w takim razie zachowując jak najbardziej realne parametry, powinno się wykluczyć Czarnogórę z rozgrywek eliminacji do mistrzostw świata. Nie mnie to jednak oceniać. Jest przecież mnóstwo ludzi, którzy za to odpowiadają. Oni są od tego, by ewentualnie od tego, by czegoś się domagać - podsumował zawodnik.