Spotkanie Podbeskidzia Bielsko-Biała ze Śląskiem Wrocław nie było tak brutalne, jak pokazuje na to liczba kartek. Górale mecz kończyli w dziewiątkę, ale i tak zdołali zremisować 1:1 z mistrzami Polski. - Z mojego punktu widzenia wydaje mi się, że były to zasłużone czerwone kartki. Później wiadomo jak to na wyjeździe się gra. Sędzia każdy nasz faul nagradzał żółtą kartką. Tak to wyglądało - komentował po ostatnim gwizdku sędziego Waldemar Sobota. Wrocławianie także bowiem nie pozostali bez żadnej kary. Paweł Gil z Lublina ukarał ich bowiem czterema żółtymi kartonikami. - Dla mnie dwie czerwone kartki były zasłużone. Myślę jednak, że żółtych kartek było troszeczkę za dużo. Mały faul był i od razu kartka. Było dużo, ale to normalne. My skończyliśmy jednak bez czerwonej kartki, więc dla nas to dobrze - skomentował Rok Elsner.
W zespole Podbeskidzia przedwcześnie udział w potyczce zakończyli Juraj Dancik i Fabian Pawela. Obydwaj przez arbitra zostali dwukrotnie ukarani żółtymi kartkami. - Najpierw jedna czerwona kartka, potem druga. Nie chcę na gorąco oceniać. Myślę, że jeżeli chodzi o Juraja Dancika to nawet szkoda dyskusji, bo była ona ewidentna. Przy drugiej mamy wątpliwości, czy to był faul na żółtą kartką. Proszę mnie jednak nie pytać o ocenę. Musiałbym to zobaczyć w powtórce. Czasami pod wpływem emocji można podjąć inną decyzję. Jakieś czarne moce się przeciwko nam w końcówce zmówiły. Jestem dumny z tych chłopków, którzy w dziewiątkę w ostatnich piętnastu minutach zrobili to, co zrobili. Jeszcze w końcówce chcieliśmy tą bramkę strzelić. Bardzo szanujemy sobie ten punkt - zaznaczył opiekun Podbeskidzia, Robert Kasperczyk.
Od 81. minuty Górale w dziewiątkę. Wcześniej strzelili gola, który ostatecznie dał im jeden punkt. - Najpierw straciliśmy gola. Potem sędzia usunął dwóch zawodników rywali, a nam zabrakło precyzji, żeby to wykorzystać. Gospodarze ofiarnością wywalczyli jeden punkt - podkreślił Stanislav Levy, opiekun WKS-u. - Gdyby nie te dwie czerwone kartki, być może byśmy nawet wygrali ten mecz - podsumował natomiast Krzysztof Król.