Przebili mur głowami - relacja z meczu Miedź Legnica - Sandecja Nowy Sącz
Podopieczni Bogusława Baniaka pokonali Sandecję 3:1 i ruszyli w górę pierwszoligowej tabeli. Legniczanie zdobyli wszystkie bramki po strzałach głową, ich rywal trafił po rzucie karnym.
Potknięcie Olimpii Grudziądz otworzyło przez obiema drużynami szansę wskoczenia na czwartą pozycję w tabeli. Warunek: zwycięstwo w niedzielnym boju. Przed jego rozpoczęciem niełatwo było wskazać papierowego faworyta. Miedź oraz Sandecja od początku sezonu grały bowiem w kratkę, a lista ich atutów wydawała się mieć podobną długość.
Na boisku więcej z nich potwierdzili początkowo legniczanie, którzy raźno rzucili się do ataku. Pierwszy wymierny efekt przyniosła akcja Wojciecha Łobodzińskiego i Zbigniewa Zakrzewskiego z 3. minuty, zakończona strzałem w słupek tego drugiego. Poprawić próbowali: z woleja Marcin Nowacki, a następnie z dystansu Piotr Madejski, ale w obu przypadkach znów zabrakło precyzji.
Sandecja, która przeczekała na zero z tyłu początkowy kwadrans, wyprowadzała coraz groźniejsze kontrataki. W 22. minucie pozycję strzałową wypracował sobie Filip Burkhardt, ale kropnął wprost w blokującego Piotra Kasperkiewicza. Śmiałe szarże nowosądeczan na krótko uspokoiły gospodarzy. Na krótko, bo już w 31. minucie ruszyli z kolejną, tym razem skuteczną akcją oskrzydlającą.
Na prawej stronie boiska piłkę wymienili Madejski z Łobodzińskim, ten drugi dośrodkował precyzyjnie na głowę Zakrzewskiego, który trafił do bramki obok bezradnego Marcina Cabaja. Autor bramki przez całą połowę urywał się spod opieki przyjezdnych. W 35. minucie trafił do siatki, ale sędzia dopatrzył się spalonego, w 40. minucie uczynił to jeszcze raz głową, po dośrodkowaniu Madejskiego i arbitrowi pozostało tylko wskazać na środek boiska.66. minuta przyniosła trzecią bramkę dla legniczan. Ponownie zdobytą strzałem głową. Tym razem w roli dośrodkowującego z rzutu wolnego wystąpił Madejski, a w roli egzekutora Łobodziński.
W 73. minucie strzał Burkhardta został sparowany na poprzeczkę przez Aleksandra Ptaka. Dziesięć minut później Kamil Hempel przegrał pojedynek sam na sam z Cabajem. Tuż przed końcem spotkania Madejski poszukał płaskim podaniem Nowackiego, ale ten drugi pogubił się w polu karnym. Rezultat nie uległ zatem zmianie. Sandecja przegrała pierwsze wyjazdowe starcie w sezonie, Miedź dzięki punktom wskoczyła do czuba tabeli.
Po meczu powiedzieli:
Trener Sandecji Jarosław Araszkiewicz: Mieliśmy być w niebie, a jesteśmy w piekle. Już przed tygodniem było widać, że z zespołem jest coś nie tak, a dziś... Aby strzelać bramki, to trzeba zostawić trochę zdrowia na boisku. Tymczasem moi podopieczni lekko nie dojechali na mecz i w pierwszej połowie siedzieli jeszcze w autobusie. Głowa mnie strasznie boli po tym co zobaczyłem w wykonaniu zespołu. Momentami widowisko było ciekawe, obie drużyny miały szanse podbramkowe. Miedź okazała się lepsza.
Trener Miedzi Bogusław Baniak: Żałuję, że widzę tak smutnego Jarka. Znam mu przecież jako wesołego człowieka, z którym lubimy pożartować. Gdy jeszcze był moim piłkarzem zawsze mówiłem mu, jak niełatwa jest praca po drugiej stronie barykady. Pierwszą połowę zagraliśmy znowu kapitalnie. A mogło być jeszcze fajniej, gdyby Zbyszek Zakrzewski otworzył wynik już w 1. minucie. Po przerwie Sandecja zdobyła kontaktową bramkę, poczuła krew i nastąpił pewien moment zawahania. Rywal grał o honor i odkrył się niesamowicie, a my nie potrafiliśmy podwyższyć prowadzenia w żadnej z sytuacji.
Miedź Legnica - Sandecja Nowy Sącz 3:1 (2:0)
1:0 - Zakrzewski 31'
2:0 - Zakrzewski 40'
2:1 - Burkhardt (k.) 52'
3:1 - Łobodziński 66'
Składy:
Miedź: Ptak - Zasada, Woźniczka, Bany, Wołczek (26' Grzegorzewski), Kasperkiewicz, Łuszkiewicz (72' Hempel), Nowacki, Madejski, Łobodziński, Zakrzewski (87' Alexandre).
Sandecja: Cabaj - Makuch, Mateusz Kowalski, Szymura, Wilczyński, Szeliga (46' Szczepański), Burkhardt, Petran (62' Leśniak), Kosiorowski (8' Świątek), Mróz, Wiśniewski.
Żółte kartki: Woźniczka (Miedź) oraz Świątek (Sandecja).
Sędzia: Artur Aluszyk (Szczecin).