W piątkowym pojedynku z Cracovią ekipa Czesława Owczarka dwukrotnie obejmowała prowadzenie, lecz zamiast dobić rywala, pozwalała mu doganiać wynik. Nad tym faktem ubolewał Artur Marciniak.
- Nasza gra jest dobra, jednak musimy się bardziej skupiać, zwłaszcza pod bramką przeciwnika. Gdy to zrobimy i zaczniemy wykorzystywać sytuacje strzeleckie, to wreszcie doczekamy się pozytywnych wyników - powiedział 25-letni pomocnik.
Potyczka z Cracovią miała dziwny przebieg. Pierwsza połowa to zdecydowana dominacja zielonych, po przerwie mieliśmy okres bezbarwnej gry z obu stron zakończony niespodziewanym wyrównaniem. Później Warta odzyskała prowadzenie i zrobiła to akurat w momencie, gdy lepsze wrażenie sprawiały Pasy. Wydawało się, że trzy punkty pozostaną w stolicy Wielkopolski, tymczasem w 91. minucie podopieczni Czesława Owczarka nadziali się na zabójczą kontrę.
- Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Cracovia potrafi operować piłką w środkowej strefie boiska. Mecz pokazał, że faktycznie tak jest, tyle że niewiele z tego wynikało. Goście nie stworzyli zbyt wielu klarownych sytuacji, a gole dla nich padły w dużej mierze z naszej winy. Zagapiliśmy się w tyłach i zostaliśmy ukarani. Z przodu mieliśmy mnóstwo szans, szkoda, że wykorzystaliśmy zaledwie dwie - dodał Marciniak.
Ekipa Wojciecha Stawowego przypomina nieco Wartę z zeszłego sezonu. Nie ma problemu z opanowaniem środka pola, ale niewiele akcji kończy soczystymi uderzeniami. W I lidze - gdzie sporo drużyn bazuje na kontrach - taka taktyka nie ma racji bytu. - Myślę, że Cracovia będzie miała bardzo trudne zadanie. Większość zespołów ustawia się na własnej połowie i liczy wyłącznie na szybkie wyprowadzenie piłki po odbiorze. Jeśli chodzi o nas, to w piątek momentami też stosowaliśmy taką strategię, lecz robiliśmy to na tyle dobrze, że powinniśmy zdobyć więcej niż dwa gole. Niestety ta sztuka nam się nie udała - stwierdził 25-letni pomocnik.
Marciniak żałował zwłaszcza pierwszej części. To był okres świetnej gry Warty, tymczasem na tablicy wyników było tylko 1:0. - Schodząc na przerwę, powinniśmy mieć trzy bramki zapasu. Wówczas pozostałoby nam kontrolować przebieg rywalizacji, a samo spotkanie nie miałoby żadnej historii. Tak się jednak nie stało. Będziemy mogli sobie powspominać, że graliśmy solidnie, tylko co z tego? Zainkasowaliśmy zaledwie punkt, co budzi rozgoryczenie, żal i złość - zakończył.