Trzy tygodnie przerwy Kosiorowskiego

Niemal na początku rywalizacji z Miedzią Legnica, zniesiony z boiska został Piotr Kosiorowski. Zawodnik występujący w Sandecji dowiedział się we wtorek o tym, ile czeka go przerwy w treningach.

Spotkanie siódmej kolejki pierwszej ligi nie było szczęśliwe dla Sandecji, gdyż musiała ona uznać wyższość swojego rywala. O wielkim pechu może mówić zawodnik tej drużyny Piotr Kosiorowski, który musiał pogodzić się nie tylko z porażką, ale również pechową kontuzją. Pomocnik nie cieszący się uznaniem trenera Jarosława Araszkiewicza, większość meczów ogląda z perspektywy ławki rezerwowych, a kiedy dostał już szansę w pierwszym składzie, to szybko się ona zakończyła.

- Urazu nabawiłem się w dosyć nietypowy sposób, ponieważ nie był on skutkiem starcia z rywalem. Biegłem do piłki, udało się uprzedzić w tym rajdzie zawodnika drużyny przeciwnej i kiedy dopadłem do piłki poczułem ból. Towarzyszył temu odgłos, zupełnie jak przy łamaniu gałęzi. Niestety był to koniec mojego występu, który trwał zaledwie kilka minut. Jest to o tyle dziwne, że nigdy nie miewałem kontuzji mięśniowych. Z tego co pamiętam, raz w życiu tylko miałem problem z czworogłowym - wyjaśnił Kosiorowski.

Wstępna diagnoza mówiła o uszkodzeniu przywodziciela. Potwierdziła to wtorkowa wizyta u specjalisty, który stwierdził zerwanie jednego z kompleksu tych mięśni w lewej nodze 31-latka. - Według lekarzy przerwa w treningach, jaką będzie miał Piotr Kosiorowski oscyluje wokół trzech tygodni. Najbliższe kilka dni piłkarz musi poruszać się o kulach, następnie z czasem stopniowo zwiększać swoją aktywność ruchową - poinformował Michał Śmierciak, rzecznik prasowy Sandecji.

Przedstawiciel nowosądeckiego klubu, poruszył również kwestię zaleconego piłkarzowi leczenia. - Kuracją zastosowaną w przypadku tego urazu będzie seria zastrzyków z krwi, która wzbogacona zostanie o specjalny czynnik hormonu wzrostu, a także białko. Jest to obecnie najlepszy sposób na szybkie doprowadzenie naszego zawodnika do zdrowia - wytłumaczył były dziennikarz portalu SportoweFakty.pl

Źródło artykułu: