Pierwszym zdarzeniem wymagającym interwencji służb medycznych był uraz Piotra Kosiorowskiego, którego nabawił się już w szóstej minucie spotkania. Waleczny pomocnik Sandecji został zniesiony z boiska, a później długo opatrywany przy linii bocznej. Decyzja o wprowadzeniu za niego Adriana Świątka nastąpiła bardzo szybko, bo już na pierwszy rzut oka kontuzja dyskwalifikowała wychowanka Polonii Warszawa z dalszego występu. - Wstępna diagnoza to uszkodzenie mięśnia przywodziciela, ale konieczne jest przeprowadzenie dokładnych specjalistycznych badań. Wówczas będzie można określić, jak długa przerwa w treningach czeka zawodnika - wyjaśnił Michał Śmierciak, rzecznik prasowy Sandecji Nowy Sącz. Większość pierwszej połowy 31-latek spędził w szatni, a po przerwie pojawił się na ławce rezerwowych z opatrunkiem.
Spotkanie było bardzo ostre, obfitujące w dużą ilość walki często przeradzającej się w faule. Ciężko zliczyć również wślizgi, z których znaczna części mogła zakończyć się urazem poszczególnych zawodników obu ekip. Co prawda arbiter tego meczu pokazał tylko dwie żółte kartki, lecz mógł użyć tego kartonika więcej razy.
Drugim poważnym wydarzeniem w temacie zdrowia piłkarzy była kontuzja, jakiej nabawił się Krzysztof Wołczek. Obrońca legnickiego klubu niefortunnie zderzył się z rywalem, przez co doznał złamania nosa. Po zatamowaniu krwotoku zawodnik próbował jeszcze kontynuować swój występ, ale chwilę później musiał już na stałe opuścić murawę.
- Podziwiam Krzysztofa Wołczka. Przeżył dramat. Ma złamany nos i wstrząśnienie mózgu. A on chciał wrócić na boisko. Dopiero doktor Wojciech Kowalik nie wyraził to zgody - powiedział po meczu Bogusław Baniak, szkoleniowiec Miedzi Legnica. Dokładny czas rozbratu 33-latka z piłką nie został jeszcze określony, wszystko wyjaśni się dopiero w najbliższych dniach. Brak tego defensora będzie odczuwalny dla beniaminka, który nawet w pełnym składzie ma problemy z utrzymaniem równej dyspozycji.