W pierwszych minutach aktywnością imponował Artur Węska, ale brakowało mu precyzji i po dwóch nieudanych szarżach wyraźnie spuścił z tonu. Z czasem inicjatywę przejęła Resovia, a w 13. minucie mogła objąć prowadzenie, gdy Tomasz Ciećko minął Łukasza Matuszczyka jak tyczkę, ruszył na bramkę i w sytuacji sam na sam z Mateuszem Oszustem posłał piłkę obok słupka.
Wśród gospodarzy wyróżniał się debiutujący Vincent Kayizzi. 28-letni Ugandyjczyk przeprowadził wiele rajdów lewym skrzydłem i oddał groźny strzał, lecz na wysokości zadania stanął Bartosz Goszka. Natomiast Resovia długo utrzymywała się przy piłce, jednakże niezwykle rzadko zmuszała Oszusta do interwencji.
20-letni golkiper najwidoczniej rozkojarzył się brakiem zajęcia i myślami był już w szatni, kiedy rzeszowianie zadali cios. W 45. minucie Damian Buczyński otrzymał piłkę na 5. metrze i lekko skierował ją do bramki obok interweniującego Oszusta. - Mam pretensje do bramkarza, że nie wyszedł do wrzutki na 5. metr. Tak naprawdę gdyby napastnik chciał strzelić celnie głową, to on nie miałby nic do powiedzenia, a uderzył przypadkowo plecami - nie ukrywa Piotr Świerczewski.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Motor Lublin nie wypracował sobie zbyt wielu okazji do odrobienia strat, także roszady nie przyniosły spodziewanego rezultatu. W 68. minucie zrehabilitował się Oszust, gdy efektownie obronił atomowe uderzenie Dariusza Frankiewicza z 20 metrów.
Kibice Resovii dopasowali się do piknikowego nastroju i nie prowadzili dopingu, a od czasu do czasu puszczali utwory Braci Figo Fagot. Z rzadka ożywiali się, kiedy ich ulubieńcy poważnie zagrażali przeciwnikowi. Musieli przełknąć gorzką pigułkę w 88. minucie. Damian Falisiewicz prostopadle zagrał do Michała Ciarkowskiego, a ten strzałem głową doprowadził do remisu.
Po meczu powiedzieli:
Tomasz Tułacz (trener Resovii): Przede wszystkim chciałbym podziękować naszym kibicom, którzy tak licznie wspierali nas. Wyjechaliśmy o 5:30 z Rzeszowa i to nas trochę kosztowało. Mam nieco uwag do zawodników, bo za wcześnie zaczęli bronić tego wyniku 1:0. Bramkarz Motoru popełnił błąd, ale to była sytuacja stuprocentowa - zawodnik zamiast uderzyć głową, uderzył plecami i piłka dziwnie wpadła. Później zrehabilitował się, kiedy wybronił strzał Frankiewicza. Myślę, że to był kluczowy moment. Jeżeli wtedy padłaby bramka, to byłoby po meczu. Motor grał do końca, zdobył bramkę i spotkanie zakończyło sie remisem.
Piotr Świerczewski (trener Motoru): W meczu było trochę kopaniny i trochę sytuacji podbramkowych. Chcemy grać coraz lepiej. Na Vincenta Kaiyzzi patrzyłem trochę z przymrużeniem oka, ale to na pewno będzie dla nas duże wzmocnienie. Nasz bramkarz zawalił gola, ale również bardzo dobrze obronił dwie sytuacje.
Michał Ciarkowski (napastnik, strzelec bramki dla Motoru): Nie wiadomo czy cieszyć się z remisu, czy nie. Znowu nie wygraliśmy meczu, a punkty uciekają. Mnie w szatni nie było, ale podejrzewam, że padły ostre słowa. To kolejny raz kiedy tracimy bramkę po swoich błędach. Dwóch zawodników zostało bez krycia i padł gol.
Mateusz Oszust (bramkarz Motoru): Taka jest moja rola, żeby pomagać chłopakom. Może nie poszło najlepiej w pierwszej połowie. Na pewno nie mogłem pozwolić sobie na więcej błędów. Może stać było nas na więcej w tym spotkaniu, ale ciężko teraz wyrokować.
Motor Lublin - Resovia Rzeszów 1:1 (0:1)
0:1 - Buczyński 45'
1:1 - Ciarkowski 88'
Motor: Oszust - Falisiewicz, Karwan, Matuszczyk, Klepczarek - Kanarek (29' Szpak), Kursa (69' Ciarkowski), Romańczuk, Kaiyzzi - Węska, Jovanović (46' Piceluk).
Resovia: Goszka - Kozubek, Baran, Makowski, Szkolnik - Buczyński, Nikanowicz, Juszkiewicz (81' Świechowski), Frankiewicz, Kwiek (58' Ogrodnik) - Ciećko (67' Krawczyk).
Żółte kartki: Kanarek, Kursa, Szpak (Motor) oraz Buczyński, Makowski, Nikanowicz (Resovia).
Sędzia: Piotr Gajewski (Kraków).
Widzów: 300.