Podobnie jak przed rokiem, łęcznianie w Bydgoszczy szybko objęli prowadzenie. Gospodarze wyrównali, ale nie dali już rady strzelić zwycięskiej bramki. - My cieszymy się z tego remisu, chociaż na początku spotkanie ułożyło się dla nas bardzo dobrze. Potem mieliśmy jeszcze rzut karny. Niestety jednak jedenastki nadal są naszą wielką bolączką. Udało się dowieźć remis i to nas satysfakcjonuje. Zarówno my, jak i Zawisza stworzyliśmy sobie jeszcze okazje, ale wynik się nie zmienił. To sprawiedliwy wynik, bo to był typowy mecz walki - powiedział Michał Benkowski w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Obrońca Bogdanki zauważył też, że w spotkaniu nie brakowało ostrych starć i bezpardonowej gry. - Być może to po części wina sędziego? Nie potrafił bowiem utemperować zawodników, gdy była taka potrzeba. Graliśmy tak, jak arbiter pozwalał. Myślę, że to mogło być jednym z powodów takiej gry - wytłumaczył.
Niewykorzystany rzut karny, a także dwie świetne sytuacje po rażących błędach bydgoskich obrońców - nawet te 3 okazje nie przyniosły Bogdance drugiej bramki. Zabrakło więc skuteczności? - Dokładnie tak. My jesteśmy praktycznie bez zwycięstwa w meczu wyjazdowym. Staraliśmy się i walczyliśmy do samego końca. Tak jak powiedziałem, momentami rywalizacja była dość brutalna, nie da się ukryć. Niestety, skończyło się remisem. Jednak ten punkt nas cieszy, bo wiadomo z kim graliśmy. Powoli zmierzamy do tego miejsca, gdzie jest obecnie Zawisza, czyli do czołowej trójki. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.
Właściwie każda z drużyn, które w tym sezonie przyjechały do Bydgoszczy cofała się i przede wszystkim starała się nie stracić bramki. Ekipa z Łęcznej jako pierwsza zagrała z Zawiszą otwartą piłkę. - Uważaliśmy, iż cofnięcie się będzie wielkim błędem. Staraliśmy się tego nie robić nawet po strzelonym golu. Wiedzieliśmy, że gdy się cofniemy, to gospodarze mogą to wykorzystać. Nie zamierzaliśmy absolutnie nastawiać się tylko i wyłącznie na obronę. Naszym celem było, by atakować. To przyniosło efekt. W pierwszej połowie wyłuskaliśmy piłkę, ładna akcja, jak z Ekstraklasy i 1:0 - zakończył z uśmiechem zawodnik.