- Najwygodniej w naszej sytuacji byłoby opuścić głowy. Jesteśmy jednak zespołem walczącym i do samego końca będziemy grać z determinacją i charakterem - zapewniał przed meczem z Cracovią trener Polonia Bytom, Jacek Trzeciak.
Sytuacja, w jakiej śląski klub się znajduje jest dramatyczna. Bytomianie nie tylko w tym sezonie jeszcze nie wygrali, ale też muszą zmagać się z plagą kontuzji. Na jej skutek sztab szkoleniowy niebiesko-czerwonych miał wczesnym niedzielnym popołudniem do dyspozycji raptem czterech graczy rezerwowych, w tym bramkarza Juraja Balaża.
Na domiar złego w nocy z soboty na niedzielę nad Śląskiem przeszła śnieżyca, całkowicie zasypując murawę stadionu przy Olimpijskiej. Pracownicy bytomskiego OSiR-u jeszcze godzinę przed meczem walczyli o to, by murawę doprowadzić do stanu używalności. Z niezłym zresztą skutkiem, bo boisko, zważywszy na trudne warunki atmosferyczne i zamykającą się w granicach 0 st. Celsjusza temperaturę, było w stanie nieporównywalnie lepszym od tego, na jakim w sobotę rozgrywano mecz T-Mobile Ekstraklasy w Bełchatowie.
Fatalna aura odstraszyła jednak kibiców, których na trybunach stawiło się niespełna tysiąc, w tym spora liczba szalikowców z Krakowa, ale ci dali o sobie znać dopiero po pół godziny gry, sporadycznie dopingując. Wynik spotkania w 7. minucie gry otworzył Vladimir Boljević, z bliska pakując do siatki futbolówkę dograną z lewej strony przez Aleksandra Suworowa. Dogrywający w tej sytuacji Mołdawianin wygarnął piłkę zza linii końcowej, co umknęło uwadze sędziego liniowego, ale telewizyjne powtórki pokazały, że piłka ostatecznie całym obwodem linii nie przekroczyła.
Od tego momentu Pasy uspokojone prowadzeniem stanęły w ofensywie. Co prawda krakowianie w dalszym ciągu posiadali miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki, ale coraz częściej dopuszczali się prostych strat w środku pola, co często kończyło się szybkimi kontrami Polonii. Zabójczą okazała się ta z 36. minuty spotkania, kiedy po zagraniu Pawła Alancewicza ładną indywidualną akcję płaskim strzałem wykończył Kamil Białkowski, wychowanek... Hutnika Kraków.
Cracovia nie zdołała się pozbierać po pierwszym ciosie, a bytomianie mogli wyjść na prowadzenie, ale po potężnym strzale Maksyma Pokotyluka sprzed linii pola karnego piłka przeleciała tuż nad poprzeczką bramki Krzysztofa Pilarza. W odpowiedzi tuż przed przerwą gości na prowadzenie mógł wyprowadzić Sebastian Steblecki, który minął w dryblingu trzech graczy Polonii i wszedł z piłką w pole karne, ale jego strzał z kilku metrów został zblokowany przez bytomskich obrońców.
W przerwie w szatni krakowskiej drużyny było niezwykle gorąco. Trener Wojciech Stawowy przez cały kwadrans w dosadnych słowach wytykał swoim zawodnikom popełnione w pierwszej połowie błędy i mobilizował do lepszej gry po przerwie.
Piłkarze Pasów wskazówki szkoleniowca wzięli sobie do serca, bo po nieco ponad kwadransie gry w drugiej połowie znów wyszli na prowadzenie po podręcznikowo rozegranym rzucie rożnym. Dograną z narożnika boiska przez Boljevicia futbolówkę zgrał na długi słupek Kosanović, a z bliska piłkę do pustej siatki wepchnął Suworow.
Polonia próbowała jeszcze szukać bramki wyrównującej, ale kontry bytomian były bardzo chaotyczne i nie przynosiły żadnego zagrożenia pod bramką Pilarza. Trzecią bramkę zdobyła za to Cracovia, kiedy po ładnej akcji i dograniu Edgara Bernhardta do pustej siatki piłkę skierował Marcin Budziński.
Polonia Bytom - Cracovia 1:3 (1:1)
0:1 - Boljević 7'
1:1 - Białkowski 37'
1:2 - Suworow 62'
1:3 - Budziński 84'
Składy:
Polonia: Mika - Górkiewicz, Broniewicz, Baran, Michalak, Alancewicz (73' Cioch), Gamla, Krzemień (90' Grzybek), Białkowski, Szkatuła, Pokotyliuk (67' Banaś).
Cracovia: Pilarz - Struna, Nykiel, Kosanović, Marciniak, Budziński, Szeliga (73' Dąbrowski), Suworow (77' Bernhardt), Straus, Boljević, Steblecki (46' Zejdler).
Żółte kartki: Gamla, Szkatuła, Cioch (Polonia) - Kosanović, Zejdler (Cracovia).
Sędzia: Paweł Wasielewski (Kalisz).
Widzów: 1000.