Stanislav Levy: Nie jest mi łatwo

Piłkarze Śląska Wrocław doznali bolesnej porażki z KGHM Zagłębiem Lubin. Trener mistrza Polski szukał po spotkaniu przyczyn słabszej postawy postawionej przez siebie drużyny.

Śląsk Wrocław miał w meczu z KGHM Zagłębiem Lubin zdobyć trzy punkty i podtrzymać passę wygranych meczów na własnym stadionie. Wrocławianie w całym spotkaniu byli jednak zdecydowanie gorsi od drużyny Miedziowych. - Nie jest łatwo mi oceniać ten mecz. Nie wyszedł nam początek tego spotkania, piłki zbyt często wracały do bramkarza, brakowało nam lepszej współpracy, byliśmy strasznie rozciągnięci. Nie potrafiliśmy wywrzeć presji na rywalach, mieliśmy pewne sytuacje strzeleckie, ale brakowało nam wykończenia. Przy przejściu do ataku popełniliśmy błąd, który wykorzystali nasi rywale strzelając bramkę. W drugiej połowie znów zostaliśmy pokarani, bo nasza gra była nerwowa i niedokładna. Pod koniec graliśmy nawet pięcioma ofensywnymi zawodnikami, ale niestety nie przyniosło to skutku - skomentował Stanislav Levy.

W poprzedniej kolejce Śląsk zwyciężył w Gdańsku z Lechią, mimo że przegrywał już 0:2. Tym razem mistrzom Polski nie udało się odrobić straty bramkowej. - Myślę, że nie można porównywać początku meczu tutaj i w Gdańsku. Tam jednoznacznie byliśmy lepsi, ogrywaliśmy przeciwka. Szybciej rozgrywaliśmy, co tym razem nam się nie udawało, a przeciwnik mógł się łatwiej przedostawać się pod nasze pole karne. Właśnie tam brakowało nam szybszej gry kombinacyjnej - stwierdził czeski opiekun WKS-u.

Trener zielono-biało-czerwonych w niedzielnym spotkaniu nie mógł skorzystać ze wszystkich swoich zawodników. - Mieliśmy przygotowane różne warianty według tego jak będzie rozwijał się mecz. Oczywiście brakowało nam Piotra Ćwielonga, który potrafi dobrze zagrać w sytuacji jeden na jednego. Nie możemy jednak powiedzieć, że to było przyczyną przegranej. Pod koniec graliśmy nawet pięcioma zawodnikami ofensywnymi - brakowało nam jednak spokoju w grze. Nawet Tadeusz Socha występował pod koniec jako pomocnik - wyjaśnił Czech.

Sporą niespodzianką było także to, że w wyjściowym składzie WKS-u zabrakło miejsca dla Rafała Grodzickiego, którego na środku defensywy zastąpił Marcin Kowalczyk. - Była to kwestia taktyki. Wiedzieliśmy, że Zagłębie szybko przechodzi do ataku - podsumował Levy.

Źródło artykułu: