Na finiszu rundy beniaminek zaprzepaścił szansę, by zwieńczyć ją imponującą serią pięciu zwycięstw. W Łęcznej zaprezentował się kiepsko i musiał uznać wyższość Bogdanki, która bezlitośnie wykorzystała jego błędy w defensywie. - Przy pierwszej bramce ja nie pokryłem rywala, to moja wina. Nie zauważyłem wbiegającego pomocnika, który zamykał akcję - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl samokrytycznie przyznaje Tomasz Balul.
Odrabianie strat utrudniła tyskiemu zespołowi czerwona kartka. W 69. minucie Marcin Borski bez wahania ukarał nią Marcina Folca. Grając w dziesiątkę goście nie potrafili poważnie zagrozić przeciwnikowi. - Na tyle, ile mogliśmy staraliśmy się grać do przodu. To nie wystarczyło. Druga bramka wpadła z kontry i było po meczu - uważa 29-letni obrońca.
Pomimo porażki na Lubelszczyźnie GKS Tychy nie ma powodów do wstydu. Drużyna posiada najlepszą obronę w I lidze. Zajmuje piąte miejsce w tabeli z olbrzymią przewagą nad strefą spadkową, ale nie traci czujności. - Na pewno cieszymy się, że udało nam się zdobyć tyle punktów w tej rundzie i możemy przepracować w spokoju zimę. Jeszcze nie utrzymaliśmy się, tak że musimy dobrze przygotować się do rundy rewanżowej i wygrać jeszcze parę meczów, żeby spokojnie utrzymać się w tej lidze - zapewnia Balul.
Natomiast trener Piotr Mandrysz nie ukrywa, że postawa jego podopiecznych przeszła najśmielsze oczekiwania. Dobrze zorganizowany zespół był groźny dla wszystkich i zasłużenie plasuje się w czołówce. - Jestem bardzo zadowolony z gry moich piłkarzy. Przed sezonem nie myślałem, że możemy być aż tak wysoko w tabeli i zdobyć aż tyle punktów. Mogę powiedzieć, że jestem z nich dumny za to, co w tej rundzie zrobili. Chciałbym im za to bardzo serdecznie podziękować - podkreśla szkoleniowiec.