Śląsk Wrocław już miał wygrany mecz z Jagiellonią Białystok. Nikt bowiem nie spodziewał się, że prowadząc 3:0 i mając jednego zawodnika więcej, spotkanie można jeszcze zremisować. Drużyna Tomasza Hajty udowodniła jednak, że w piłce nożnej nie ma rzeczy niemożliwych i zremisowała z WKS-em na jego terenie. - Teraz mogę sobie wyobrazić, jak czuł się trener reprezentacji Niemiec, kiedy jego drużyna prowadziła ze Szwecją 4:0, a mecz zakończył się remisem. Brak odpowiedzialności w defensywie kosztował nas zwycięstwo. Nie mogę zrozumieć, jak tak doświadczona drużyna może zaprzepaścić wygraną. Nie chcę teraz w emocjach wygłaszać jakiegoś przemówienia. Na pewno ten mecz będzie miał konsekwencje - dosadnie skomentował Stanislav Levy.
Już w piątek mistrzowie Polski w Poznaniu zagrają z Lechem. Przed tym starciem zanosi się na zmiany w drużynie z Wrocławia. - Będę decydował o tym w jakim składzie wystąpimy w piątek. Publicznie nie krytykuje zawodników i nie będę tego robił, ale z postawy niektórych moich piłkarzy od 70. minuty nie mogę być zadowolony - podkreślił opiekun zielono-biało-czerwonych.
W Poznaniu wrocławianie na pewno zagrają bez swoich dwóch piłkarzy, którzy wypadną w związku z kartkami. - Będziemy musieli poradzić z tą sytuacją i zbudować taką drużynę, która powalczy o dobry wynik w Poznaniu - powiedział Levy, który ma sporo do zarzucenia swojemu zespołowi za postawę w defensywie w starciu z Jagiellonią. - Brakowało odpowiedzialności w defensywie. Kiedy prowadziliśmy 3:0, drużyna myślała, że już nic nie może się stać. Tak doświadczony zespół powinien sobie z tym poradzić. Pomiędzy zawodnikami nie było komunikacji, co jest dla mnie niewytłumaczalne - zaznaczył szkoleniowiec.
We wcześniej kolejce Śląsk stracił gola już w doliczonym czasie gry. Teraz mistrzowie Polski zremisowali wygrany mecz. - Obydwa te spotkania miały dla nas bardzo bolesny i okrutny koniec - podsumował Stanislav Levy.