Kibice Śląska Wrocław stracili cierpliwość (wideo)

Po tym, co swoim kibicom w dwóch ostatnich spotkaniach zafundowali piłkarze Śląska Wrocław, ci w końcu nie wytrzymali. Teraz mistrzom Polski, po raz pierwszy od dawna, "oberwało" się od swoich fanów.

Śląsk Wrocław nie wygrał od trzech spotkań z rzędu. Także i trzy ostatnie potyczki na własnym stadionie nie zakończyły się zwycięstwem aktualnych wciąż mistrzów Polski. Dwa ostatnie spotkania - z Wisłą Kraków i Jagiellonią Białystok - musiały jednak odcisnąć jakieś piętno.

W Krakowie zielono-biało-czerwoni przeważali przez cały mecz i z zawodnikami Białej Gwiazdy robili praktycznie to, co chcieli. Śląsk miał co najmniej trzy stuprocentowe okazje na strzelenie gola, ale żadnej nie wykorzystał. Do tego doszedł jeszcze przestrzelony rzut karny. Już w doliczonym czasie gry indywidualną akcją, zakończoną strzeloną bramką, przeprowadził Ivica Iliev. Trzy punkty zostały więc w stolicy Małopolski, a wrocławianie obeszli się smakiem.

W minionej kolejce było jeszcze gorzej. Wrocławianie dobrze rozpoczęli spotkanie z Jagiellonią. Szybko objęli prowadzenie, a potem dołożyli dwa gole i grali jeszcze w przewadze jednego zawodnika. W 70. minucie nikt o zdrowych zmysłach nie pomyślałby nawet o tym, że drużyna Stanislava Levego tego starcia jednak nie wygra!

Kibice Śląska mają już dość słabych wyników mistrza Polski
Kibice Śląska mają już dość słabych wyników mistrza Polski

Ale nic bardziej mylnego. Jagiellonia najpierw z rzutu karnego zdobyła bramkę, a potem strzeliła jeszcze dwa gole. To wszystko raptem w odstępie siedmiu minut! I nic to, że na boisku siły na chwilę się wyrównany po tym, jak czerwoną kartkę ujrzał Amir Spahić, obrońca WKS-u, bowiem od 80. minuty Jagiellonia grała w dziewiątkę! Śląsk nie zdołał już jednak strzelić zwycięskiego gola pomimo że okazję ku temu miał wyborną. Oto bowiem Dalibor Stevanović otrzymał piłkę będąc parę metrów przed bramką. Słoweniec tak jednak huknął, że futbolówka poleciała w okolice drugiego piętra, o poprzeczkę się nawet nie ocierając. Ostatecznie całe spotkanie zakończyło się wynikiem remisowym, który dla Śląska jest jak porażka.

Kibice Śląska, chociaż tym razem na stadionie nie było ich zbyt wielu, przez cały mecz dzielnie wspierali swoich piłkarzy. Nawet gdy tym się nie wiodło, ci zachęcali ich do walki. Podobnie rzecz miała się w kilku wcześniejszych starciach. Jeszcze na początku sezonu, gdy mistrzowie Polski kompromitowali się na międzynarodowej arenie, zawsze mogli liczyć na doping. Podobnie rzecz miała się w T-Mobile Ekstraklasie. Tym razem coś jednak pękło...

Po ostatnim gwizdku sędziego najzagorzalsi sympatycy WKS-u zaśpiewali do swoich piłkarzy "chodźcie do nas, chodźcie do nas". Gdy zawodnicy podeszli pod trybunę "Oporowska", usłyszeli gromkie "co wy robicie, gwiazdeczki, co wy robicie". Efekt był natychmiastowy. Zwrot na pięcie i gracze udali się do szatni. Tam zapewne czekała ich niezbyt przyjemna sytuacja, bo trener Śląska wyglądał na mocno zdenerwowanego. - Nie chcę teraz w emocjach wygłaszać jakiegoś przemówienia. Na pewno ten mecz będzie miał konsekwencje - mówił szkoleniowiec na pomeczowej konferencji.

Jak piłkarze zareagowali na zachowanie swoich kibiców? - Myślę, że chłopcy dali z siebie wszystko. Pierwsza połowa była bardzo fajna. Do 70. minuty... Przez te dziesięć minut ja w ogóle nie wiem co się stało... - unikał tematu Marian Kelemen.

Już w piątek wrocławianie rozegrają kolejny mecz ligowy. Tym razem w Poznaniu zmierzą się z Lechem. Śląsk od Kolejorza otrzymał 1000 biletów. Jak zaprezentują się mistrzowie Polski? I jak zachowają się ich kibice? Na to trzeba będzie poczekać do piątku.

Opisywana sytuacja po zakończeniu spotkania od 6:18.

Źródło artykułu: