Jak na Brazylijczyka przystało, Marcus Vinicius da Silva piłkę zaczął kopać na słynnej Copacabanie. Stąd w świat ruszyło już mnóstwo piłkarzy, którzy zostali gwiazdami światowego formatu. Marcus trafił do Polski.
- Plaże miałem niedaleko, ale każdy z nas miał także swój klub, w którym trenował. Oczywiście zdarzało się grać tam z kolegami dla zabawy nawet 3 razy dziennie. Tak robią wszyscy młodzi chłopacy, dzieci. Piłka u nas to sport nr 1, potem siatkówka - mówi piłkarz w rozmowie z oficjalną stroną klubową Arki Gdynia.
Na początku najskuteczniejszy strzelec gdynian w rundzie jesiennej miał problemy z aklimatyzacją w kraju nad Wisłą. - W styczniu minie już 5 lat od mojego przyjazdu do Polski. Miałem wtedy 23 lata. Było ciężko na początku. Pierwsze pół roku "masakra", gdy wyjeżdżasz tak daleko za granicę. Teraz mam wielu kolegów, znajomych. Brakowało mi także możliwości rozmawiania w naszym języku, ale w Arce nie mam problemu gdyż z Peresem tylko rozmawiamy po portugalsku. Polski też już nie stanowi problemu. Mam też dziewczynę i świetnie się rozumiem z jej rodzicami, tak więc teraz nie narzekam. W ciągu tych 5 lata udało mi się wyjechać na Święta tylko raz, 2 lata temu - przyznaje.
Polaków i Brazylijczyków łączy wyznanie, ale obchody wigilii wyglądają inaczej. Mieszkańcy Sao Paulo, Rio de Janeiro, Kurytyby, Brasilii i innych brazylijskich miast świętują dopiero po północy.
- Nie ma takiej kolacji wigilijnej jak w Polsce. U nas dopiero 25 grudnia jest tak naprawdę dniem świątecznym - dodaje da Silva, który nie kryje, że gustuje w polskich...zupach. Do pogody także zdążył się przyzwyczaić. - Nie powiem o tych typowo wigilijnych. Na pewno są to pierogi, ale najbardziej lubię zupy... Pomidorówka, rosół... uwielbiam. U nas zup ze względu na upały raczej się nie gotuje.
Wymarzony prezentem dla Marcusa da Silvy są kolejne bramki w barwach Arki, do której trafił przed początkiem obecnego sezonu. Poprzednio grał w Orkanie Rumia, GKS-e Bełchatów, Zdroju Ciechocinek oraz Czarnych Żagań.
- Grać najlepiej jak tylko mogę w piłkę. Nie ma dla mnie nic ważniejszego! Tego sobie życzę co roku. Bez piłki dla mnie nie byłoby życia... Przede mną jeszcze kilka lat gry i chcę to robić jak najlepiej! Kibicom i wszystkim nam życzę powodzenia w życiu, dużo zdrowia i aby jak najwięcej fanów przychodziło na Areczkę. Kibicujcie nam gdyż tego potrzebujemy! Poza tym Wesołych Świąt i pokoju wszystkim na świecie - zakończył zdobywca siedmiu bramek dla żółto-niebieskich w rozmowie z oficjalną stroną klubową gdyńskiego klubu.