- Nasz dom położony jest w centrum Turynu, ale trochę na uboczu. Złodzieje musieli wiedzieć kogo i kiedy okraść. Sprawcy zostali uchwyceni na kamerach z monitoringu. Może ich złapią - mówi na łamach Faktu Kamil Glik.
Na szczęście straty polskiego defensora nie są wielkie. Co zatem ukradziono? - Torebki żony Marty, trochę innych kosztowności i około 3 tys. euro. W sumie straty szacuję na około 8 tysięcy euro. Sprawą zajmuje się policja - dodaje.
Jak się okazało, to nie pierwszy raz, gdy Glik został okradziony we Włoszech. Podobna sytuacja spotkała go, gdy grał w AS Bari.
Źródło: Fakt
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)