Chodzi o wydarzenia sprzed niemal dwóch lat. Wiosną 2011 opiekunem zespołu był Tomasz Arteniuk. Klub postanowił go jednak zwolnić, a niedługo później piłkarze awansowali na zaplecze ekstraklasy. Były szkoleniowiec domagał się premii za ten sukces i poprosił o pomoc Piłkarski Sąd Polubowny. Wygrał sprawę w pierwszej instancji i na jego rzecz zasądzono 178 tys. zł.
Olimpia odwołała się od rozstrzygnięcia, ale tę potyczkę też przegrała. Zmniejszono tylko sumę odszkodowania. Teraz wynosi ono ponad 123 tys. zł plus odsetki, a wyrok jest prawomocny.
- Od początku wierzyłem w taki koniec tej sprawy, bo aspekty prawne muszą być realizowane. Wychodziliśmy z propozycją ugody, która pewnie zmniejszyłaby koszty, jakie musiałby ponieść klub, ale nie było żadnych reakcji z drugiej strony. Odbieram to jako dziką chęć odwetu, połączoną z próbą zniszczenia mnie - powiedział Dziennikowi Elbląskiemu Tomasz Arteniuk.
Prezes Olimpii Łukasz Konończuk zapewnił, że konieczność wypłaty odszkodowania nie nadszarpnie sytuacji finansowej klubu. Mimo to sprawa będzie mieć dalszy bieg. Trafi bowiem do sądu cywilnego. Przedstawiciele II-ligowca mają nadzieję na rozpatrzenie tam dowodu w postaci nagrania z szatni (trener Arteniuk miał na nim namawiać piłkarzy do strajku).
źródło: Dziennik Elbląski