Rafael Benitez znów zaskoczył fanów, ponieważ od pierwszej minuty grał nie Demba Ba, który regularnie wpisuje się na listę strzelców, lecz Fernando Torres. Wciąż do podstawowego składu nie może wskoczyć John Terry. W drużynie Kanonierów zabrakło nawet na ławce rezerwowych Lukasa Podolskiego.
Od pierwszych sekund do natarcia ruszyli gospodarze i już w szóstej minucie wyszli na prowadzenie. Cesar Azpilicueta zdecydował się posłać długie podanie, które przechwycił Juan Mata. Hiszpan uderzył pod poprzeczkę i bezradny Wojciech Szczęsny mógł tylko wyjąć piłkę z własnej siatki.
Kolejne akcje także należały do miejscowych. W 16. minucie furę szczęścia miał polski bramkarz, ponieważ sfaulował we własnym polu karnym szarżującego Ramiresa. Sędzia Martin Atkinson oszczędził go i pokazał jedynie żółtą kartkę. W ostatniej kolejce Szczęsny obronił "jedenastkę" wykonywaną przez Edina Dzeko. Tym razem Frank Lampard zmylił go i było 2:0.
Chelsea ani myślała spuszczać z tonu. Wciąż dominowała i miała chrapkę na kolejne gole. Arsenal nie potrafił otrząsnąć się z przewagi podopiecznych Beniteza. Do końca pierwszej połowy był tylko tłem dla świetnie grających rywali.
Po zmianie stron Arsenal zaczął zagrażać bramce Petra Cecha. Po kilku okazjach do siatki czeskiego golkipera trafił Theo Walcott. Z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam.
Po kapitalnie grających gospodarzach pozostało już tylko wspomnienie. Tempo gry zaczął nadawać Arsenal, ale wciąż miał do odrobienia jedną bramkę.
10 minut przed końcem na murawie zameldował się Demba Ba. 180 sekund później stanął oko w oko ze Szczęsnym i o mały włos, a wpisałby się na listę strzelców. Thomas Vermaelen uratował Arsenal od straty gola.
Mimo pięciu doliczonych minut, Arsenal nie zdołał już doprowadzić do wyrównania i wydaje się, że zasłużenie przegrał na Stamford Bridge. Chelsea wygrała po raz drugi na własnym stadionie w Premier League za kadencji Beniteza.
Chelsea - Arsenal 2:1 (2:0)
1:0 - Mata 6'
2:0 - Lampard (k.) 16'
2:1 - Walcott 58'