"Mały" został wypożyczony do Gwiazdy Anatolii w czerwcu bieżącego roku. Dla tego klubu rozegrał w sumie 10 oficjalnych spotkań, w których zdobył jedną bramkę i
zanotował dwie asysty. Ogółem na boisku spędził jednak raptem tylko 404 minuty. W grudniu poprosił turecki klub o możliwość wcześniejszego powrotu do Wisły, z którą łączy go kontrakt do czerwca 2014 roku i dla której do tej pory rozegrał 166 meczów i zdobył 29 goli.
- Wszystko zweryfikuje boisko, ale wiem, że to pół roku dało mi dużo do myślenia. Mogłem na spokojnie przeanalizować swoje zachowania. Spotkałem w Eskisehirsporze wielu bardzo dobrych piłkarzy, którzy też czasem nie grali i mogłem podpatrzeć, jak się wtedy zachowują i jak sobie z tym radzą. Na pewno moje zachowania, które miały wcześniej miejsce, nigdy się już nie powtórzą. Myślę, że wydoroślałem i nie będzie ze mną problemów - deklaruje 25-latek.
W lutym ubiegłego roku Małecki przyznał, że jedynym zawodnikiem Wisły, który w trudnej chwili konfliktu z trenerem Kazimierzem Moskalem okazał mu wsparcie, był Osman Chavez. Jak teraz przyjęła go szatnia Białej Gwiazdy? - Zawsze patrzyłem na siebie, a nie na kogoś innego. Zawsze pracowałem ciężko, bo wiedziałem, że tylko tak można coś osiągnąć. Jesteśmy jedną drużyną, jesteśmy w jednym klubie i nie ma żadnych problemów między mną a drużyną. Po tym ostatnim półroczu każdy z nas jest zmotywowany, każdy sobie pomaga, jak tylko może i mam nadzieję, że tak samo będzie na boisku.
Co Małecki zapamięta z pobytu nad Bosforem? Jak ocenia turecką Super Lig? - Na pewno jest to cięższa liga. Nie ma co ukrywać, że jest tam wielu wspaniałych zawodników ściąganych za duże miliony. Zawodnicy są lepiej wyszkoleni technicznie. To dużo lepsza liga od polskiej. Mieliśmy bardzo wymagającego trenera, który nam nigdy nie odpuszczał. Mieliśmy bardzo ciężkie treningi, ale nikt nigdy nie narzekał i każdy wychodził na zajęcia uśmiechnięty ze świadomością, że musi wykonać swoją pracę.
Wychowanek Wigier Suwałki tureckiego epizodu na pewno nie może uznać za udanego pod względem piłkarskim. - Na początku grałem w pucharach, ale kiedy przyszła liga, usiadłem na ławce. Przez półtora miesiąca w ogóle nie grałem. Przyszedł mecz z Trabzonsporem i dwóch zawodników nie mogło zagrać ze względu na kartki. Trener powiedział, że na mnie liczy - mówi Małecki i dodaje: - [i]Wygraliśmy 3:0, a ja miałem udział przy dwóch bramkach i wszyscy byli zadowoleni, że po takiej przerwie zagrałem dobry mecz. Eskisehir wcześniej nigdy nie wygrał na Trabzonie. Wydawało mi się, że teraz wskoczę do składu, ale życie to zweryfikowało - za tydzień nie wszedłem nawet na minutę. Wydało mi się, że nie chodziło tylko o sprawy sportowe...
[/i]Skrzydłowy Wisły przekonuje, że chociaż sprawa jego powrotu do Krakowa przeciągała się, nie tracił nadziei, że dojdzie do skutku. - Na pewno lekka nerwowość była. Turcy długo nie wysyłali pisma do klubu. Trener zgodził się na moje odejście, więc myślałem, że wszystko zostanie szybciej załatwione, a ciągnęło się półtora miesiąca. Najważniejsze, że wszystko jest już dopięte i mogę się skupić na przygotowaniach do rundy wiosennej.
Czy Reymonta 22 Małecki traktuje teraz tylko jako przystanek przed kolejnym wyjazdem do mocniejszej od polskiej ligi? - Zawsze mówiłem, że Wisła to jest mój klub. Nie przez przypadek powiedziałem kiedyś, że chciałbym tu być tak długo, jak tylko będę mógł. Mam jeszcze półtoraroczny kontrakt i chciałbym dać zarządowi do myślenia, by przedłużył ze mną umowę. Nie myślę o odejściu z Wisły, wiem, jak jest zagranicą. Moje miejsce jest tutaj i każdy o tym wie - podkreśla "Mały".