- Zabrakło przede wszystkim spokoju, bo ta nasza gra wyglądała bardzo chaotycznie. Trochę więcej opanowania było po stronie Bełchatowa, ale też nie na tyle, aby w całości przejąć inicjatywę. Brakowało przede wszystkim składnych akcji ze strony obu zespołów. Było więcej wkopnięć piłek w pole karne, niż wspominanych składnych akcji - przyznał po sobotnim spotkaniu Bartłomiej Pawłowski, zawodnik Widzewa Łódź. - My mieliśmy swoje sytuacje, a GKS miał swoje. Żadna z drużyn ich nie wykorzystała i remis jest wynikiem sprawiedliwym - dodał.
Niespełna 21-letni widzewiak zagrał w sobotnim spotkaniu na dwóch pozycjach. Najpierw pełnił rolę skrzydłowego, a później został przesunięty do ataku. Na drugiej pozycji grał do 70. minuty, gdy został zmieniony przez Michała Jonczyka. - Nie było żadnej różnicy. Tu i tu wyglądałem bardzo przeciętnie. Powinienem zachować się troszkę lepiej w niektórych sytuacjach - rozpoczął swoją wypowiedź. - Było widać, że nie wnoszę tyle zespołowi, ile powinienem. Jestem zły i mam o to do siebie pretensję. Myślę, że trener podjął słuszną decyzję, kiedy zdjął mnie z boiska. Dał szansę komuś innemu, może zrobi coś pozytywnego - kontynuował.
Podczas sobotniej konfrontacji były dwie sporne sytuacje, po których gospodarze domagali się podyktowania rzutów karnych. Czy zdaniem młodzieżowego reprezentanta Polski ich pretensje były słuszne? - Nie przypominam sobie, żeby była sytuacja, w której powinien być podyktowany w stu procentach rzut karny. Sędzia podjął słuszną decyzję - stwierdził.
Dzięki remisowi z PGE GKS Bełchatów, Widzew Łódź przełamał złą passę i zdobył pierwsze punkty w rundzie wiosennej T-Mobile Ekstraklasy. - Mamy jeden punkt i wracamy z czymś. Jest szansa, żeby troszkę odbić się w tabeli. Lepsze to, niż nic - zakończył.