Kac Śląska Wrocław

Piękny gol Przemysława Kaźmierczaka nie wystarczył. Śląsk Wrocław prowadzenie stracił w doliczonym czasie gry po błędzie w kryciu przy rzucie rożnym.

Była 93. minuta meczu, wiele wskazywało na to, że Śląsk Wrocław po raz kolejny wywiezie z Chorzowa komplet punktów, gdzie w ostatnich latach czuje się lepiej niż na własnym obiekcie. Jednak błąd przy rzucie rożnym i to co mogło stać się dużo wcześniej stało się w doliczonym czasie gry.

Wrocławianie długo nie mogli pogodzić się z utratą wygranej. - W piłce nożnej bywają takie dni. Na pewno czeka nas ciężka niedziela. Wciąż walczymy o mistrzostwo Polski i zdajemy sobie sprawę, że wszystkiego nie wygramy. Jednak stracić prowadzenie w takim momencie to nie jest zbyt miłe uczucie - powiedział kapitan Śląska Sebastian Mila, który wciąż nie znajduje się w szczytowej formie. - Przed nami kolejne spotkania. Na pewno się pozbieramy - dodał.

Spotkanie znakomicie rozpoczęło się dla gości. W 9. minucie fantastycznym uderzeniem z dystansu, po kapitalnym zwodzie, popisał się Przemysław Kaźmierczak. - Takie gole to Kaziu strzela na treningach. Dla nas to nic nowego - stwierdził Mila. Mający szansę na znalezienie się w reprezentacji Polski na mecze z Ukrainą i San Marino Kaźmierczak był podłamany stratą punktów. Pomocnik nie zgodził się, że Śląsk w końcówce starał się niewielkim nakładem sił dowieźć wygraną do końca. - Przecież mieliśmy swoje sytuacje. Inna sprawa to fakt, że Ruch do końca wierzył w strzelenie gola i ostatecznie swego dopiął - smucił się Kaźmierczak. - Takie rzeczy siedzą trochę w mentalności. Gdy prowadzi się to się automatycznie broni wyniku. To nas zgubiło. Trzeba jednak pamiętać, że Ruch z przodu był bardzo groźny, stwarzał sobie okazje. W szatni powiedzieliśmy sobie, że trzeba dłużej pograć piłką i coś z tego wyniknie. Niestety, tym razem nerwówka nie zakończyła się pomyślnie dla nas - stwierdził Sebastian Mila.

Przed Śląskiem niewiele czasu na rozpamiętywanie remisu. Wrocławianie wyjeżdżają do Świnoujścia, gdzie zagrają rewanżowy mecz w ćwierćfinale Pucharu Polski. - To się nie może powtórzyć. Mecz w Chorzowie pokazał nam dobitnie, że trzeba grać do końca, bo każdy błąd może zostać przez rywala boleśnie wykorzystany - powiedział skrzydłowy Śląska Waldemar Sobota. - Musimy się maksymalnie zmobilizować. Takie coś jak w Chorzowie nie ma prawa się powtórzyć - mobilizował siebie i kolegów Mila.

Źródło artykułu: