W meczu z Legią bielszczanie nie odpuszczali ani na chwilę, ale mimo determinacji i stwarzanych szans bramkowych przegrali przed własną publicznością 1:2. Górale nie mogli być zadowoleni przede wszystkim z rezultatu meczu, bowiem potrzebują punktów, aby wydostać się ze strefy spadkowej w tabeli T-Mobile Ekstraklasy.
- Nastrój jak nastrój, w końcu po przegranym meczu. Dla nas nie ma znaczenia, z kim gramy, jak gramy, tylko gramy zawsze o trzy punkty. Straciliśmy beznadziejne bramki jak na mecz z Legią, bo ze stałego fragmentu gry, gdzie każdy ma swoje krycie. Pierwsza bramka kuriozalna, od poprzeczki, a przecież można było to jeszcze uratować. Mogło i powinno być lepiej, ale tak jak mówię, gramy dalej - zaznaczył ze smutkiem pomocnik Podbeskidzia Dariusz Łatka.
Obie bramki piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała stracili w kuriozalnych okolicznościach. Pierwszą po odbiciu się piłki od poprzeczki, a drugą po indywidualnym błędzie w kryciu Jakuba Wawrzyniaka.
- Był rzut rożny i popełniliśmy błąd w kryciu. Rzut rożny może się zdarzyć i to obojętnie, czy ktoś ma przewagę, czy nie. Efektem tego był stracony drugi gol, a później nie wykorzystaliśmy szans, które jeszcze mieliśmy. Mecz był mimo wszystko atrakcyjny dla kibiców i cieszyliśmy się przynajmniej, że stadion został wypełniony. Mamy nadzieję, że będzie tak do końca rundy - przyznał Łatka.