Analiza bukmacherska niedzielnych meczów Premier League

Na niedzielę zaplanowano dwa wielkie hity w Premier League: Tottenham-Manchester City, oraz Liverpool-Chelsea. Przedstawiamy analizę tych spotkań, przygotowaną przez Mirosława Dudka z firmy Fortuna.

W tym artykule dowiesz się o:

TOTTENHAM –MANCHESTER CITY
STRACH PRZED WIZYTĄ CITY

Na niedzielę zaplanowano dwa wielkie hity w Premier League, Już o 14:30 na stadionie White Hart Lane miejscowy Tottenham podejmie aktualnego Mistrza Anglii – Manchester City. Tottenham musi ten mecz wygrać, jeżeli chce się liczyć w walce o TOP4. Obawy fanów Spurs przed wizytą City są jednak jak najbardziej uzasadnione. Cztery ostatnie mecze pomiędzy tymi klubami kończyły się zwycięstwami ekipy Manciniego, a w ubiegłym sezonie na White Hart Lane, Tottenham został upokorzony, przegrywając aż 1:5. Była to najwyższa porażka "Kogutów" u siebie od 1997 roku. Powodem do obaw nie są tylko wyniki ostatnich bezpośrednich meczów, ale także forma jaką prezentują ostatnio oba kluby, ta przemawia zdecydowanie za gośćmi.

Tottenham – podstawowy dylemat dla Andre Villasa Boasa brzmi, czy ryzykować w tym jakże ważnym meczu zdrowie Garetha Bale’a. Ryzyko jest spore, ale młody trener z Portugalii, zdaje sobie sprawę, że bez Walijczyka, jego zespół nie wygrywa. Fakty są niepodważalne, "Koguty" nie wygrały meczu bez bramek Bale’a od początku tego roku. Z obozu Tottenhamu nadchodzą informacje, że jednak Bale ma zagrać. Od zwycięstwa nad Arsenalem na początku marca, Spurs zdobyli tylko 4 punkty w lidze i zdążyli odpaść z Ligi Europy. Obrońca Kyle Walker podkreśla, że wszyscy w drużynie zdają sobie sprawę, jak ważny mecz czeka Tottenham, ale też twierdzi, że piłkarze są świadomi celu jakim jest ukończenie rozgrywek w TOP4 i prosi fanów o wsparcie przez całe 90 minut meczu. Oprócz Bale’a, nie wiadomo czy zdążą wykurować się na czas Lennon i Defoe, ale ich występ jest bardzo prawdopodobny.

Manchester City – szanse na obronę tytułu są już tylko matematyczne, ale tym większy szacunek należy się piłkarzom Citizens, którzy nie zwiesili głów i wygrali 8 z dziewięciu ostatnich meczów, w tym tak ważne jak – derby z Manchester United na Old Trafford i półfinał FA Cup z Chelsea. W środę zagrali odrobinę słabiej z Wigan, ale i tak zainkasowali komplet punktów. Mancini ten słabszy występ tłumaczył zmęczeniem po niedzielnym meczu z Chelsea. Nie wiadomo, czy w meczu tym będzie mógł zagrać Aguero. Prawdopodobnie zastąpi go Edin Dżeko. Bośniackiemu snajperowi obiekt White Hart Lane kojarzy się jak najlepiej, w ubiegłym sezonie zdobył tu aż 4 gole!

Prognoza – bezpośrednie mecze pomiędzy tymi klubami w ostatnich latach, a przede wszystkim forma i niepewność co do udziału Garetha Bale’a, to wszystko przemawia za gośćmi. Jeżeli nie zagra Walijczyk postawię na Manchester City. Jeżeli zagra, to postawię bezpieczniejszy wariant – spotkanie bez remisu ze wskazaniem na City. Mecze Tottenham – Manchester City obfitują w gole. W czterech ostatnich meczach pomiędzy tymi rywalami byliśmy świadkami aż 14 goli. Drugi typ – over 2,5 gola.

LIVERPOOL – CHELSEA
BENITEZ WRACA NA UKOCHANY ANFIELD

Gdzieś przeczytałem taki komentarz przed niedzielnym meczem Liverpool – Chelsea "…możemy być świadkami kuriozalnego wydarzenia, 42 tysiące fanów Liverpoolu będzie pozdrawiało trenera Chelsea, a w tym czasie 2 tysiące fanów The Blues będzie buczeć i gwizdać na niego…". Faktycznie to całkiem prawdopodobny scenariusz. Rafa Benitez zawsze podkreślał jak bliski jest mu klub z Anfield, przed tym meczem też stwierdził, że z ogromną radością przyjedzie na ten stadion. Przyjedzie po to, aby wygrać z Liverpoolem, ale poza meczem z Chelsea, w dalszym ciągu kibicuje The Reds. Za czasów Beniteza Liverpool wygrywał 55 procent meczów w Premier League, oprócz tego za jego kadencji Liverpool sięgnął po Champions League i Puchar Anglii. Brendan Rodgers póki co w tym sezonie ma 39 procent wygranych meczów, kibice The Reds wierzą, że w następnym sezonie będzie lepiej.

Liverpool – dwa ostatnie remisy z West Ham i Reading po 0:0 ostatecznie rozwiały wszelkie złudzenia, Liverpoolu zabraknie w przyszłym sezonie w europejskich pucharach. Teraz jedynym realnym celem pozostaje wyprzedzenie lokalnego rywala – The Toffees. Strata wynosi 6 punktów, a w perspektywie są jeszcze derby na Anfield Road. Tydzień temu na stadionie Reading The Reds oddali 11 celnych strzałów na bramkę outsidera, ale mecz życia zagrał bramkarz McCarthy i Liverpool w drugim kolejnym meczu nie zdobył bramki. Nie może odzyskać skuteczności Luis Suarez, który nie zdobył gola od 429 minut. Być może do pierwszego składu powróci Stuart Downing, który już wszedł w II połowie meczu w Reading.

Chelsea – w końcu wygrała mecz wyjazdowy. Pewne zwycięstwo nad Fulham w środę 3:0 dało powrót The Blues na trzecią pozycję w tabeli. Ten mecz podkreślił jak ważną rolę w dalszym ciągu odgrywają w Chelsea grające legendy klubu – John Terry i Frank Lampard. Terry zdobył dwie bramki, a The Blues zachowali po raz pierwszy czyste konto w meczu wyjazdowym od 12 stycznia. Z kolei o wpływie na wyniki Franka Lamparda świadczą liczby – z Frankiem w składzie Chelsea wygrała 71 procent meczów, bez niego tylko 13 procent ( jedno z ośmiu spotkań). Czy naprawdę dobrym pomysłem jest zamiar pozbycia się tych dwóch wielkich piłkarzy? Do gry powinni już być gotowi Ashley Cole i Gary Cahill, ale wątpliwe aby zagrali w wyjściowej jedenastce.

Prognoza – Chelsea nie potrafi ostatnio pokonać Liverpoolu. Na sześć ostatnich meczów Premier League pomiędzy tymi klubami, pięć razy wygrywał Liverpool , a jesienią na Stamford Bridge padł remis. Widać Liverpool ma patent na Chelsea. W tym meczu jednak nie odważę się postawić na gospodarzy, zwłaszcza że instynkt strzelecki ostatnio zawodzi Suareza. Liczę, że to będą fantastyczne zawody, obfitujące w wiele sytuacji podbramkowych. W sześciu z ostatnich siedmiu meczów wyjazdowych Chelsea padło powyżej 2,5 bramki. Liverpool pomimo dwóch ostatnich bezbramkowych remisów, też stwarzał sobie w tych meczach sporo okazji bramkowych, a wcześniej The Reds należeli do najskuteczniejszych w Premiership.

Postawię na typ – obie drużyny strzelą gola.

Komentarze (0)