Dużo się wokół Sandecji dzieje - rozmowa z Andrzejem Dankiem, prezesem Sandecji Nowy Sącz

Prezes Sandecji przyznał, że jego klub bliski jest nawiązania współpracy z hiszpańskimi drużynami. W Nowym Sączu bardzo ceni się także Macieja Korzyma, który już zrobił wiele dla pierwszoligowca.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Za nami już kilka wiosennych kolejek. Ja pan ocenia dokonania swojego zespołu? Poza jedną porażką z Zawiszą notujecie dobre wyniki i to z drużynami, które do słabeuszy w rozgrywkach nie należą.

Andrzej Danek: - Rywalizowaliśmy z drużynami z wyższej półki w pierwszej lidze. Można powiedzieć, że mamy za sobą mecze z całą czołówką, więc z tych punktów jesteśmy zadowoleni. Szkoda tego spotkania z Olimpią Grudziądz, gdzie bramkę straciliśmy z rzutu karnego już w doliczonym czasie gry. Żałujemy także feralnej potyczki z Zawiszą Bydgoszcz, gdzie nam sędzia wyrzucił dwóch zawodników. Myślę, że jakbyśmy grali w jedenastu na jedenastu, to tego pojedynku byśmy raczej nie przegrali. Po tych wiosennych spotkaniach trzeba być zadowolonym z tego, co zostało osiągnięte. Problem jest tylko taki, że ta przewaga nad strefą spadkową w znaczący sposób nie rośnie.

Kilku nowych chłopaków jest w Nowym Sączu, grają w podstawowym składzie. Zimowe transfery można ocenić chyba na plus?

- Moim zdaniem zimowe wzmocnienia są udane, bo nasze występy jesienią przyprawiały raczej o ból głowy niż zadowolenie. Myślę, że chłopcy spełniają teraz pokładane w nich nadzieje, odwdzięczają się za to, że w nich uwierzyliśmy i obdarzyliśmy zaufaniem. Pokazują się z dobrej strony, więc na pewno możemy być z nich zadowoleni my oraz kibice. Grają dobrze, bramki strzelają. To jest najważniejsze.

Patrząc przez pryzmat transferów, macie w Nowym Sączu chyba długofalową myśl szkoleniową i pomysł na przyszłość. Zgadza się?

- Po zakończeniu sezonu pozyskamy być może dwóch lub trzech zawodników, a niewykluczone, że w ogóle nie będziemy nikogo szukać. Chcemy mocniej postawić na juniorów. Mamy zdolnych młodych chłopaków, niektórzy z nich grają nawet w reprezentacji Polski. Powinniśmy ich powoli wprowadzać do gry w pierwszej drużynie. Nie mówię, że na cały mecz, ale na jakieś 20-30 minut, aby się ogrywali. W lidze powinniśmy się utrzymać, bo ekipa jest fajna. Atmosfera z tego co wiem, też jest w porządku.

Wspomniał pan o juniorach, a oni bardzo dobrze radzą sobie w mistrzostwach Polski juniorów starszych i młodszych.

- Byłem na trzech meczach ligi makroregionalnej. Grają ciekawą piłkę i są skuteczni, a ponadto bardzo dobrze prezentują się na tle mocnych rywali. Juniorzy starsi ani jednego spotkania jeszcze nie przegrali, więc jest realna szansa awansować do najlepszej czwórki. Chciałbym, żeby tak się stało. Jestem zadowolony zarówno z juniorów młodszych, jak i starszych. Cieszę się z tego, co mamy.

Dużo pan mówi juniorach. Rozumiem, że Sandecja może być klubem, który mocno postawi na swoich piłkarzy, wzorem chociażby Zagłębia Lubin czy w ostatnim roku Legii Warszawa.

- Wiadomo, że nas nie stać na kupowanie piłkarzy. Pierwsza liga to jest zaplecze Ekstraklasy, dlatego jest najlepszym miejscem do promowania młodych zawodników. W tym momencie muszę pochwalić ludzi, którzy są odpowiedzialni za świetną robotę przeprowadzoną w procesie tworzenia Akademii Sandecja. Są to Jano Frohlich, Dariusz Peciak oraz Michał Śmierciak, a wspomagani oni byli przez trenerów w poszczególnych rocznikach. Zrobiła się u nas taka fajna grupka ludzi, dzięki pracy których idziemy do przodu. Wzięli się za ulepszanie szkolenia młodzieży i już pomału są tego efekty. Kiedyś w klubie były trzy osobne stowarzyszenia grup młodzieżowych, powstał z tego powodu spory bałagan i musieliśmy to zmienić. Nie mamy tyle pieniędzy, żeby zapewnić idealne warunki i wszystko ofiarować dzieciakom za darmo. Dajemy trenerów, boiska, autobusy, opłacamy sędziów, organizujemy turnieje, dofinansowujemy zgrupowania, to naprawdę dużo ale musimy też pobierać składki od rodziców. Te pieniądze nie znikają jednak w klubie, ale są wykorzystywane. Zrobiło się teraz naprawdę pozytywnie, tak trzeba powiedzieć, a to też dzięki ludziom, którzy się w to zaangażowali. Fajną robotę robią.

W juniorach starszych wyróżniającą się postacią jest pana syn, Adrian Danek.

- Na razie dobrze gra, strzela bramki i pomaga drużynie. Widzę, że po kontuzji się trochę odrodził. Trzeba przyznać bardzo dużo mu pomaga Maciek Korzym. Troszkę nim kieruje, podpowiada pewne rzeczy, a jak przyjeżdża do Nowego Sącza, to razem trenują i na szczęście Adrian się go słucha. Szkoda jednak, że miał wcześniej tę kontuzję i ciężką operację. Liczę na to, że się całkiem odbuduje i będzie się dobrze rozwijał, a dzięki temu grał w piłkę na poważnym poziomie.

Maciej Korzym mocno się w to zaangażował?

- Tak. Tłumaczy mu wiele rzeczy, podpowiada, przytacza przykłady ze swojej kariery i kolegów. W pewnym sensie jest mentorem dla tego chłopaka, ale to dobrze, bo efekty są bardzo pozytywne.

No właśnie, Maciek Korzym to dla Sandecji bardzo ważna postać.

- Ostatnio kibiców przywiózł z Kielc, którzy nam tutaj narozrabiali (śmiech). Poważnie mówiąc, to mocno nas wspiera. Kupił juniorom sprzęt sportowy, angażuje się w nasze akcje, pomaga również przy Akademii. Myślę, że jeszcze nie raz nam udzieli wsparcia, bo stąd się wybił do poważnej piłki. W Koronie Kielce go szanują, bo z kibicami dobrze żyje, to jest bardzo dobry chłopak.

Pana w klubie też chyba cenią, bo został pan wybrany na drugą kadencję, uporządkował sprawy finansowe.

- Jeszcze nie wszystkie są uporządkowane. Wiadomo, że trzeba też się przyznać do błędów, a kilka ich popełniliśmy. Co tu dużo mówić, pierwszy raz tak jest, że po awansie do I ligi zostaliśmy w niej na kilka lat. W przeszłości bywało, iż awansowaliśmy i zaraz spadaliśmy. Mieliśmy również pomyłki z doborem zawodników, bo wiadomo, ze niekiedy oni nie byli sprawdzeni, ale trener się upierał. Postanowiliśmy teraz, że szkoleniowcy są od tego, aby trenować piłkarzy, wystawiać skład i dobierać taktykę. My szukamy wzmocnień. Trzeba też powiedzieć, że dużo pomaga nam w tym Jano Frohlich i na razie ma udane transfery. Z tego trzeba się cieszyć. Pomału schodzimy ze starych długów, normujemy sprawy wynagrodzeń, bo jak były pierwszoligowe początki, to zawodnicy przychodzili, a ceny były wygórowane. W takiej lidze piłkarz powinien na rękę dostać kilka tysięcy, tak mi się wydaje. Jak słyszę, że w niektórych klubach zarabiają 15 czy 20 tysięcy, to według mnie jest chore. Podobało mi się, że na ostatnim spotkaniu zarządu ze Zbigniewem Bońkiem, prezes PZPN powiedział, że myśli nad tym, aby zrobić górne widełki płacowe w pierwszej lidze. To by było dobre rozwiązanie.

Ograniczyłoby to problemy i upadki niektórych klubów, jak choćby ŁKS-u.

- Tak jest, zdecydowanie. Teraz jeszcze, jak nie będzie Młodej Ekstraklasy, to pan zobaczy co stanie się z wieloma zawodnikami. Będzie strasznie dużo wolnych graczy na rynku transferowym za niezbyt duże pieniądze. Trzeba sobie też powiedzieć, że w polskiej gospodarce jest niewielu sponsorów, chcących wyłożyć bardzo duże pieniądze na sponsorowanie drużyn piłkarskich.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×