Arka przetrwała potop - relacja z meczu Sandecja Nowy Sącz - Arka Gdynia

Czerwona kartka już w 14. minucie, 3 bramki i emocje do samego końca - tak można streścić mecz Sandecji Nowy Sącz z Arką Gdynia, który zakończył się wynikiem 1:2. Jednym z bohaterów był też sędzia.

Erwin Paterek podjął bardzo kontrowersyjną decyzję w 14. minucie spotkania, karząc czerwoną kartką Marcina Makucha za faul w polu karnym na Marcinie Radzewiczu. Obrońca Sandecji wpadł na rywala i rzut karny podyktowano słusznie. Wątpliwości wzbudził natomiast kolor kartki. Sędzia zinterpretował, że gracz Arki wychodził na czystą pozycję "sam na sam" z bramkarzem. Zdaniem wielu obserwatorów było nieco inaczej (Radzewicz schodził ze światła bramki, a do tego niedaleko był inny obrońca Sandecji, Peter Petran) i należała się w tej sytuacji żółta kartka. Fakt faktem jedenastkę wykorzystał Piotr Kuklis.

Ta sytuacja całkowicie odmieniła losy meczu 26. kolejki I ligi, bo od pierwszych minut to Sandecja dominowała i już na samym początku stwarzała duże zagrożenie pod bramką Arki. Najpierw Jozef Certik niewiele pomylił się uderzając z 20 metrów, potem w słupek trafił Patryk Tuszyński. Ten sam zawodnik był już bezbłędny w 4. minucie, kiedy wykorzystał płaską piłkę posłaną w pole karne przez Adama Mójtę. Był to strzał z kilku metrów zewnętrzną częścią stopy. Gospodarze chcieli pójść za ciosem i w 7. minucie ponownie dynamicznie lewą stroną przedarł się Mójta, wrzucił płasko na piąty metr, ale tam nikt do piłki nie dopadł.

Wspomniana wcześniej sytuacja z rzutem karnym i stratą zawodnika zmusiła sądeczan do zmian taktycznych. Piotr Kosiorowski został cofnięty z lewej pomocy na prawą obronę, a prawy pomocnik, Słowak Certik dostał więcej zadań w środku pola. Arka chciała pójść za ciosem i w 21. minucie była bliska wyjścia na prowadzenie, lecz strzał Piotra Kuklisa z 18 metrów wylądował niewiele obok prawego słupka. W tym fragmencie spotkania zespół z Gdyni zyskał dużą przewagę, ale "Biało-czarni" zdołali odpowiedzieć groźnym strzałem Pawła Nowaka z 26. minuty, który trafił w poprzeczkę.

Podopieczni Pawła Sikory nie dawali za wygraną, głównie posyłając prostopadłe piłki do Janusza Surdykowskiego. Dwukrotnie uprzedzał go Marcin Cabaj - raz w polu karnym, a raz tuż przed nim. W 40. minucie bramkarz Sandecji był już bezradny. Wszystko zaczęło się od straty Piotra Mrozińskiego, po której na lewym skrzydle piłkę dostał Radzewicz. Pomocnik Arki dośrodkował w okolicę szesnastki, a tam dopadł do niej Surdykowski i uderzył bardzo mocno nie dając szans na dobrą interwencję.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Choć gdynianie grali z przewagą jednego zawodnika, to w drugiej połowie częściej atakowała Sandecja i miała lepsze okazje bramkowe np. w wykonaniu Adama Mójty i Pawła Nowaka. Strzał tego pierwszego z 75. minuty zmierzał w prawe okienko i zmusił do ogromnego wysiłku bramkarza Arki. Pięć minut później 5 na dwóch 2 wychodzili goście, ale niebezpieczeństwo zażegnał wprowadzony na boisko w drugiej części Wojciech Mróz. W odpowiedzi skontrowała Sandecja, a po podaniu innego rezerwowego, Macieja Górskiego fatalnie spudłował z 16 metrów kapitan nowosądeczan, Nowak.

Sporo ożywienia w ofensywne poczynania ekipy z Nowego Sącza wprowadził Maciej Bębenek, który zmienił w przerwie Jozefa Certika. Pochodzący z Krakowa skrzydłowy próbował uderzeń i z bliska i z daleka, a najbliżej szczęścia był w 81. minucie. Jego uderzenie z około 20 metrów minęło niewiele lewy słupek. Sandecja do samego końca starała się urwać choć punkt. Na pięć minut przed końcowym gwizdkiem z okolic szesnastki uderzył Górski. Piłkę nie bez problemów złapał Michał Szromnik. Do samego końca Sandecja atakowała i dążyła do zdobycia upragnionej bramki, lecz to się nie udało i to Arka Gdynia zgarnęła trzy oczka.

Po meczu powiedzieli:
Mirosław Hajdo, trener Sandecji:

Nie chcę polemizować z decyzją sędziego o wyrzuceniu Marcina Makucha z boiska, bo to i tak nic już nie zmieni. Przy stracie drugiej bramki zdarzyły się nam błędy. Raz, że straciliśmy piłkę w środku pola, a dwa spóźnił się Adam Mójta i nieupilnowany zawodnik Arki strzelił gola. Jestem bardzo zadowolony, że mogę prowadzić tych chłopaków, bo tworzy się fajny zespół i dobrze by było, żeby nikt tego nie zepsuł. W przyszłym sezonie będziemy bardziej doświadczoną drużyną.
Paweł Sikora, trener Arki: 

Nie chcę oceniać pracy sędziego. Jeżeli odgwizdał karnego, to widocznie słusznie. Mocno musieliśmy wyszarpać te bardzo cenne trzy punkty, bo Sandecja przeszła dużą metamorfozę. Teraz jest to całkiem inny zespół, bardzo dobrze przygotowany fizycznie i z pomysłem na grę. W drugiej połowie mimo gry w dziesięciu, zdominowali nas. Usprawiedliwieniem dla mojego zespołu jest różnica temperatur. Gdy wyjeżdżaliśmy z Gdyni, było pięć stopni, a tu 25, przez co nie mogliśmy w drugiej części odpalić. Jestem przekonany, że Sandecja jeszcze w tej rundzie sporo namiesza.
Sandecja Nowy Sącz - Arka Gdynia 1:2 (1:2)

1:0 - Patryk Tuszyński 4'
1:1 - Piotr Kuklis 15'
1:2 - Janusz Surdykowski 40'

Składy:

Sandecja: Cabaj - Makuch, Czarnecki, Petran, Mójta - Certik (46' Bębenek), Mroziński, Nowak, Kosiorowski (75' Mróz) - Giel (56' Górski), Tuszyński

Arka: Szromnik - Krajanowski, Jarzębowski, Sobieraj, Tomasik - Brzuzy (46' Marcus Vinicius), Szwoch, Kuklis, Pruchnik (74' Rzuchowski), Radzewicz (67' Grzelak) - Surdykowski

Kartki:
Sandecja: 14' Marcin Makuch (czerwona), 43' Piotr Kosiorowski (żółta), 87' Peter Petran (żółta)
Arka: 24' Radosław Pruchnik, 68' Michał Szromnik, 74' Tomasz Jarzębowski (wszyscy żółte)

Sędziował: Erwin Paterek (Lublin)

Widzów: 1700

Źródło artykułu: