Śląsk Wrocław w niedzielę w prestiżowym dla siebie spotkaniu dostał bolesną lekcję futbolu od KGHM Zagłębia Lubin. Wrocławianie szybko muszą dojść do siebie, bowiem już w czwartek w finale Pucharu Polski ich przeciwnikiem będzie warszawska Legia. - To był dla nas trudny okres po ostatnim gwizdku sędziego w Lubinie. Udało nam się doprowadzić drużynę do takiego stanu, że jesteśmy zwarci i gotowi. Z niecierpliwością czekamy na czwartkowy mecz. Wiem, jak trudno było znieść kibicom porażkę z Lubinie - skomentował Sebastian Mila.
Śląsk po 26 latach zagra w finale Pucharu Polski. - To niesamowity mecz dla nas, wielkie wyróżnienie. Jesteśmy gotowi. Mieliśmy rozmowę odnośnie poprzedniego meczu i tego co nas czeka teraz. Głowy mamy wyczyszczone - deklaruje kapitan mistrzów Polski.
Piłkarze WKS-u przekonują, że są dobrze przygotowani pod względem kondycyjnym i gra co kilka dni nie jest dla nich problemem. - Trener podczas zgrupowania na Cyprze mówił nam, że jeżeli będziemy przygotowani, to będziemy się lepiej czuli. Zdajemy sobie sprawę, jakim potencjałem dysponuje Legia. Przez wielu uznawana jest za najlepszą w Polsce i cieszymy się, że będziemy mieli okazję do konfrontacji z nią - skomentował były reprezentant Polski.
- Jest to szczególny mecz dla nas jako piłkarzy. Myślę, że żyje tym cały Wrocław. To jest fajne, że jesteśmy w tym momencie w takim miejscu. Absolutnie jesteśmy gotowi na bój i zrobimy wszystko, aby ten puchar zdobyć. To cel i marzenie każdego z nas - podkreślił Mila.
Sam Mila miał już okazję świętować zdobycie krajowego pucharu. Taki wywalczył grając jeszcze w Austrii. - To jest niesamowite uczucie wywalczyć puchar. Dopisuje się trofeum do swojego nazwiska. Człowiek się dowartościowuje i czuje wyjątkowo. Puchar Polski jest dla mnie szalenie ważny. Chcę, żeby moje nazwisko było kojarzone ze Śląskiem i sukcesami tego klubu. Poza tym, że strzeliłem bramkę w finale Pucharu Austrii, to pamiętam, że nie mogłem być na fecie, bo musiałem lecieć na zgrupowanie reprezentacji. Dwa dni później grałem już w meczu kadry - podsumował Sebastian Mila.