Dla Lecha Poznań sezon praktycznie mógłby się już zakończyć. Kolejorz nie ma już bowiem szans na mistrzostwo Polski, a w tabeli też nikt nie zdoła go już dogonić. W zupełnie innej sytuacji są jednak piłkarze z Wrocławia, którzy o miejsce na pudle na koniec sezonu rywalizują z Piastem Gliwice. Co prawda zielono-biało-czerwoni mają już zagwarantowany udział w europejskich rozgrywkach, ale sami zawodnicy, jak i Stanislav Levy, chcą zgarnąć brązowe medale mistrzostw Polski. - Lech na pewno do czwartkowego meczu podejdzie bardzo spokojnie i na luzie. Ma już pewne drugie miejsce, nie grozi mu spadek pozycję niżej, nie ma również szans na mistrzostwo. U nas sytuacja jest inna. Wciąż walczymy o brązowy medal, z czym oczywiście wiąże się pewna presja. Jasne jest jednak, że naszym celem jest utrzymanie miejsca na podium. Zrobimy wszystko, by w czwartek zadowolić naszych kibiców oraz nas samych - komentuje szkoleniowiec WKS-u.
Przed najbliższym meczem sytuacja kadrowa w drużynie zielono-biało-czerwonych jest bardzo dobra. - Do dyspozycji będziemy mieli wszystkich piłkarzy, łącznie z wracającym po przerwie za kartki Rafałem Grodzickim. Jedyny znak zapytania jest przy Przemku Kaźmierczaku, który miał dość długą przerwę po kontuzji odniesionej w meczu pucharowym z Legią Warszawa. Trenuje już na pełnych obrotach i jest tylko kwestią czasu, kiedy wróci do pełnej dyspozycji - wyjaśnia trener.
Mimo że Kolejorz praktycznie o nic już nie gra, to we Wrocławiu nikt nie chce lekceważyć drużyny Mariusza Rumaka. - Lech to bardzo silny przeciwnik i nie zmienia tego fakt, że w poprzedniej kolejce przegrał u siebie z ostatnią drużyną w tabeli. Sam fakt, że niemal do końca walczył o tytuł mistrzowski, dużo mówi o jego klasie. Z założenia jednak zawsze w pierwszej kolejności musimy patrzeć na siebie, a nie na rywali. Chcemy powtórzyć naszą dobrą grę z ostatnich meczów i tym samym godnie pożegnać się z kibicami oraz podziękować im za fantastyczne wsparcie, jakiego udzielali nam przez cały sezon - podkreślił Stanislav Levy.