- To nie była praca. To był krótki epizod. Nie mam do nikogo pretensji, takie jest po prostu życie. Przeważnie tak jest, że to my trenerzy jesteśmy kozłami ofiarnymi. Przyszedłem do tego zespołu za późno. Życzę chłopakom, żeby wygrywali następne mecze - krótko podsumował czas spędzony w katowickim zespole Żurek.
Co miało wpływ na taką postawę drużyny pod wodzą tego doświadczonego trenera? - Tak to jest, gdy dwóch trenerów prowadzi zespół w okresie przygotowawczym. Na tym cierpi tylko drużyna. Poza tym prześladowały nas kontuzje. Często traciliśmy też głupie bramki. Liczyłem, że nastąpi przełom i wejdziemy na dobre tory, ale było na to za mało czasu.
Jak podkreślił trener Żurek również problemy finansowe w klubie zaważyły na takiej postawie zespołu - Dzisiejszy świat bez pieniędzy nie istnieje. Czy szkoleniowiec otrzymał swoje wynagrodzenie? - (śmiech) To powinno wystarczyć za mój komentarz.
- Nie będę miło wspominał tego okresu. Pozostał mi duży niedosyt, ale temu klubowi zawsze będę dobrze życzył i będę mu kibicował - zakończył rozmowę Żurek.