Artur Długosz: Od grudnia 2011 roku nie prowadził pan jako trener żadnej drużyny. Stęsknił się pan za taką pracą?
Rafał Ulatowski: Oczywiście, że tak. Na pewno był to długi okres i uważam, że aż za długi. Na szczęście nie byłem jednak pozostawiony sam sobie. Dzięki współpracy z Telewizją Polską byłem na mistrzostwach Europy, komentowałem mecz Ligi Mistrzów, więc z największym futbolem jestem na bieżąco. Mieszkam w Lubinie, a w związku z tym często chodziłem na mecze Zagłębia. Robiłem wszystko, żeby wrócić i ostatnio to się stało.
Dlaczego ta przerwa trwała tak długo?
- Tak w sumie to pytanie nie do mnie. Trener pracuje tam, gdzie ktoś chce, żeby on pracował. Oczywiście miałem po drodze kilka spotkań czy rozmów w sprawie podjęcia przeze mnie pracy. Były to jednak propozycje takie, które nie spełniały moich oczekiwań jeśli chodzi o cele sportowe i okres, w jakim miałbym osiągnąć ten dany wynik. W związku z tym zawsze w zgodzie rozstawałem się z tymi ludźmi, z którymi rozmawialiśmy, a oni wybierali kogoś innego. Tak to wyglądało.
Jak rozumiem Miedź Legnica pana oczekiwania spełnia. Właściciel drużyny z Legnicy również mówił o tym, że jego i pana cele się pokrywają.
- Tak, tak. Cel jest postawiony i chcemy awansować do Ekstraklasy czyli jest to proces, który nie trwa kolejkę, dwie czy pięć, ale co najmniej cały sezon i ja też podpisałem taki kontakt. W związku z tym wydaje mi się, że na chwilę obecną jestem człowiekiem na właściwym miejscu. Czy jednak tak rzeczywiście jest, to przekonamy się dopiero w maju.
Cel, jakim jest awans do Ekstraklasy, to mimo wszystko dosyć spore wyzwanie...
- Z jednej strony na pewno tak jeśli chodzi o historię Miedzi Legnica, ale z drugiej, gdy popatrzy się na piłkarzy, którzy występują w tym klubie, to jest to zespół doświadczony. Po kilkunastu dniach wspólnej pracy widzę, że u tych piłkarzy z którymi mam przyjemność pracować jest też zapał i entuzjazm. Mimo dojrzałego wieku jak na zawodnika ci wszyscy chłopcy chcą w dalszym ciągu walczyć o Ekstraklasę. To mnie na pewno bardzo cieszy.
Sam pan mówi, że ma w swojej drużynie doświadczonych piłkarzy. Nie boi się pan o ich przygotowanie fizyczne?
- Nie lubię rozmawiać o piłce nożnej, gdzie pierwszym aspektem jest przygotowanie fizyczne. Pozwólmy piłkarzom rozegrać spotkanie. Możemy rozmawiać o tym meczu - dlaczego wygraliśmy lub przegraliśmy. Przygotowanie fizyczne na pewno jest ważne, ale to jest jeden z czterech podstawowych elementów do gry w piłkę nożną, bo dochodzą jeszcze i umiejętności, i taktyka czy przygotowanie mentalne.
Po dosyć długim rozbracie z ławką trenerską chyba wraca pan na nią z nowymi pomysłami i sporym zapałem do pracy?
- Zgadzam się. Sam widzę po sobie to, że jestem zupełnie innym trenerem niż byłem chociażby w Cracovii. Ja się zupełnie inaczej czuję. Być może potrzeba było mi takiego trochę spojrzenia z boku na to wszystko, odejścia na bok, żeby przekonać się do pewnych rzeczy.
Będzie pan chciał wzmocnić zespół Miedzi Legnica zawodnikami o uznanych nazwiskach czy jednak bardziej zapatruje się pan w kierunku mniej znanych piłkarzy?
- Wszystko zależy od tego, jak będziemy prowadzić nasze rozmowy, bo i w naszych celach transferowych są doświadczeni piłkarze. Tak naprawdę myślimy teraz o pozycji środkowego obrońcy i w tym kierunku jest teraz cały nasz zapał skierowany. Cieszę się bardzo, że pozyskaliśmy młodzieżowego reprezentanta Polski Adriana Cierpkę z Lecha Poznań. To jest na pewno dla nas duży sukces i też nadzieja na to, że ta pozycja młodzieżowca będzie obsadzona przez właściwego zawodnika. Będzie rywalizacja o to miejsce w zespole. Z której strony byśmy nie spojrzeli, to na tę chwilę jestem trenerem, który może powiedzieć, że cieszy się ze swojego miejsca pracy i spotkał taką grupę ludzi, którzy razem z nim chcą osiągnąć sukcesy.
W zeszłym sezonie było dwóch murowanych kandydatów do awansu - Zawisza Bydgoszcz i Cracovia. W tym sezonie takiego zdecydowanego faworyta - może poza Termaliką Bruk-Bet Nieciecza - to raczej nie ma. Kogo będzie pan uważał za głównego rywala w walce o awans do Ekstraklasy?
- Myślę, że GKS Bełchatów, Olimpia Grudziądz, Termalica, również GKS Katowice, ale też wszystkie inne zespoły. Nie ma jakiegoś zdecydowanego lidera. Każda z tych drużyn i każdy z trenerów, który je prowadzi, to marzy i myśli sobie o tym, że to jest być może ten czas, że tylnego siedzenia czy z drugiego rzędu można awansować do Ekstraklasy. Uważam, że jest to bardzo wyrównana liga i zarazem bardzo emocjonująca.
Zakładając, że uda się wam awansować, to jakie będą kolejne plany? Nie mówię o sezonie zaraz po awansie, ale może rok czy dwa później - czy to będzie to włączenie się do walki o europejskie puchary?
- Jeżeli ktoś debiutuje w Ekstraklasie i awansował z I ligi, to wiadomo że celem numer jeden jest utrzymanie się. Na chwilę obecną nie zaprzątam sobie głowy tym, co będzie po awansie. Na razie mamy piłkarzy, którzy pracują bardzo rzetelnie, są też pozytywnie nastawieni do tego, co robią. Myślę, że jeżeli nie opuszczą nas optymizm i taka chęć oraz wiara w to, co robimy, to na pewno będziemy groźnym rywalem dla wszystkich zespołów w I lidze.
Był pan kiedyś asystentem Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski. Kontaktuje się pan jeszcze z tym trenerem?
- Mam oczywiście kontakt, taki utrzymujemy. To są takie nasze zwykłe trenerskie rozmowy - ogólnie co u niego, co u mnie. Wiem, że wybierał się do Trynidadu i Tobago. Jako selekcjoner miał tam wrócić, ale nie wiem czy w końcu podpisał kontakt czy nie, czy został selekcjonerem czy nie. Myślę, że ostatni raz z dwa tygodnie temu wymienialiśmy się wiadomościami. Jak będę potrzebował jakichś informacji, porady, to mogę liczyć na Leo Beenhakkera.
Kiedyś mówiło się, że może pan być następcą Leo Beenhakkera. Żałuje pan, że nie otrzymał możliwości samodzielnego poprowadzenia kadry biało-czerwonych?
- Nie, myślę że nie żałuję. Myślę, że dla mnie przygoda z reprezentacją i współpraca z takim fachowcem, jakim jest Leo Beenhakker to samo w sobie było olbrzymim wyróżnieniem. Cieszę się, że byłem przy reprezentacji, przeżyłem fantastyczną przygodę i dużo się nauczyłem z czego czerpię do dzisiaj. To wszystko jest już poza mną. Wiem, jak smakuje praca w reprezentacji, jak smakuje praca w klubie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś w przyszłości będzie mi dane wykorzystywać to doświadczenie.