- Grywałem na tej pozycji już w przeszłości i zdążyłem do niej przywyknąć. Teraz to dla mnie żadna nowość. Nabrałem doświadczenia na boku defensywy, wiem, że takie ruchy mogą mieć miejsce i gdy zachodzi potrzeba, to po prostu tam wchodzę - oznajmił Mateusz Możdżeń.
Na niespełna dwa tygodnie przed pierwszym starciem z FC Honka Espoo Lech jest zdekompletowany. Czy brak wielu kluczowych piłkarzy rodzi obawy o wynik? - Zostało jeszcze trochę czasu i niewykluczone, że któryś z graczy powróci. Nie odczuwamy strachu przed potyczką z Finami. Celem jest awans i musimy stanąć na wysokości zadania - nawet w okrojonym składzie - dodał.
Plaga urazów na taką skalę nie zdarzyła się w Kolejorzu od dawna. - To prawda, zwłaszcza że nie zaczęły się nawet rozgrywki. W trakcie sezonu bywają tego rodzaju problemy, ale w okresie przygotowawczym faktycznie jest to coś rzadko spotykanego. Musimy sobie jednak radzić, innego wyjścia nie ma. Wiadomo, że w tydzień nie da się naprawić kontuzjowanej nogi i pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie szybko przeskoczyć - powiedział 22-letni pomocnik.
W sparingu z Hapoelem Tel Awiw szansę występu dostało kilku młodszych graczy, którzy przechodzą aktualnie taką samą drogę jak niegdyś Możdżeń. - Mieli ciężko, bo mierzyliśmy się z wymagającym rywalem. Po przerwie ekipa z Tel Awiwu dłużej utrzymywała się przy piłce i w takich warunkach trudno było się pokazać - ocenił.
Przy licznych kontuzjach mocno utrudniona jest praca nad taktyką. - Nie ma z nami połowy zespołu i to nie są sprzyjające okoliczności. Na razie jednak jeszcze nie pracujemy konkretnie nad meczem z FC Honka Espoo. Pewnie niedługo zacznie się analiza, ale tu decyzja należy już do trenera - zakończył Możdżeń.