Chcemy w końcu awansować - rozmowa z Radosławem Majewskim, zawodnikiem Nottingham Forest

Radosław Majewski wraz ze swoim zespołem w sobotę 3 sierpnia inauguruje sezon Championship. Działacze z Kuwejtu za cel postawili zespołowi awans do Premier League.

Bartosz Wiśniewski: Dostaliście mocno w kość podczas przygotowań do nowego sezonu?

Radosław Majewski: Najcięższe są zawsze dwa pierwsze tygodnie podczas których nie mamy praktycznie zajęć z piłką. Skupiamy się przede wszystkim nad treningiem siłowym i wytrzymałościowym. Później dochodzą już normalne zajęcia, więc ten czas minął na pewno szybciej i przyjemniej niż początek okresu przygotowawczego. Osobiście nie odczuwałem żadnych problemów.

Przed sezonem rozegraliście tylko cztery sparingi, a na dodatek wyniki w nich nie były imponujące. 

- Nie jest to jakaś duża ilość, ale widocznie nasz trener przygotował się na coś innego, ponieważ nie przepada on za meczami towarzyskimi. One muszą zostać rozegrane, żeby w jakiś sposób przygotować się kondycyjnie i zagrać kilka trenowanych schematów. Nie graliśmy ze znanymi drużynami, ale do wyników tych spotkań trzeba podchodzić z dystansem. Najważniejsze, że udało się uniknąć jakiś większych kontuzji i wejść w rytm meczowy.

W każdym z tych sparingów zagrałeś, a więc to znak, że wywalczyłeś sobie miejsce w podstawowym składzie? 

- U nas w zespole jest bardzo duża rotacja. I to, że ktoś wystąpił przed sezonem w jakimś meczu nie oznacza, że będzie grać w lidze. Obecnie z pierwszą drużyną trenuje trzydzieści osób. Sezon jest długi, ale najważniejsze jest, żeby od początku być branym pod uwagę przy ustalaniu składu.

W zeszłym roku twój zespół przejęła rodzina z Kuwejtu, jaki zatem macie cel na ten sezon? 

- Gdy przychodzili mówili, że w ciągu dwóch lat chcą awansować do Premier League. To jest właśnie ten rok. Do zespołu przyszło paru ciekawych zawodników i na pewno jeszcze ktoś nas wzmocni. Działacze z Kuwejtu są świadomi, że trzeba wydać trochę pieniędzy, żeby awansować.

W Nottingham jesteś od 2010 roku. Od tego czasu drużyna notowała wzloty i upadki.

- Dwa lata pod rząd byliśmy w play-offach, ale się nie udało. Potem zmarł właściciel i było duże zamieszanie. Mieliśmy pięciu trenerów, zawodnicy przychodzili i odchodzili, byliśmy w przebudowie, a na dodatek walczyliśmy o utrzymanie. W ostatnim sezonie przyszedł trener Billy Davies, który to poukładał i został z nami na dłużej.

Przetrwałeś ten zły okres i zdecydowałeś się podpisać nowy kontrakt.

- Miałem różne myśli, czy nie zmienić otoczenia. Doszliśmy do porozumienia z obecnym klubem i podpisałem długoterminowy kontrakt, więc to oznacza, że wiążą ze mną jakąś przyszłość. Pojawiały się oferty z innych klubów z Championship, ale wypisałem sobie wszystkie plusy i minusy, a potem zdecydowałem się pozostać tutaj. Znam klub, działaczy, kibice są świetni, więc nie było sensu zmieniać otoczenia.

Trochę gorzej twoja sytuacja prezentuje się w reprezentacji, gdzie Waldemar Fornalik po meczu z Ukrainą już cię nie powołał - tym razem na mecz towarzyski z Danią.

- Nie liczyłem na powołanie na ten mecz, ponieważ już wcześniej trener mnie nie powoływał. Zaczyna się nowy sezon, więc jest też kolejna szansa. Ja mogę przypominać o sobie dobrymi występami, bramkami, czy też asystami.

W meczu z Ukrainą nie powaliłeś na kolana swoją grą.

- Jeżeli dostaje się jedną szansę, a na dodatek w meczu, który nie wyszedł całej drużynie, to jest to trudna sytuacja. Nie uważam, żebym w tym spotkaniu zawinił. Jeżeli kibice oglądali mecz to widzieli, jak to wyglądało. Muszę tylko powiedzieć, że po sobie spodziewałem się więcej. Jeżeli zawodnik odpowiada trenerowi, to ten dostaje od niego drugą szansę w kolejnym spotkaniu. Nie mam do trenera pretensji, ale nie zostało mi powiedziane wprost, czy będę brany dalej pod uwagę podczas powołań, czy nie.

Źródło artykułu: