Pomocnik GieKSy namaszczony przez trenera. Ma strzelać nawet z... urwaną nogą!

Janusz Gancarczyk był jednym z najlepszych piłkarzy GKS-u Katowice podczas potyczki z Sandecją Nowy Sącz. Doświadczony skrzydłowy dochodzi do wysokiej formy i stanowi coraz silniejsze ogniwo zespołu.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

GKS Katowice w ostatniej kolejce zaprezentował się z bardzo dobrej strony, odprawiając z kwitkiem Sandecję Nowy Sącz. Duży udział w sukcesie śląskiej drużyny miał Janusz Gancarczyk, który był jednym z motorów napędowych drużyny z Bukowej.

Po jednym z szybko wyprowadzonych kontrataków i ładnej akcji indywidualnej skrzydłowy katowiczan wywalczył rzut karny, który sam potem zamienił na bramkę. Trener GieKSy Rafał Górak po końcowym gwizdku sędziego żartował, że doświadczony zawodnik wykonywanie "jedenastek" opanował do perfekcji.

- Do perfekcji doprowadzić się nie da, ale na razie się udaje. Mam nadzieję, że nie pomylę się w tym sezonie - mówi Gancarczyk. - Zostaję po treningach i zazwyczaj biję po 2-3 karne, w zależności od tego jak mi idzie. Jak lepiej, to poprzestaję na dwóch, jak pudłuję, to strzelam raz jeszcze - dodaje były gracz m.in. Śląska Wrocław.
W GieKSie Janusz Gancarczyk pełni rolę etatowego egzekutora W GieKSie Janusz Gancarczyk pełni rolę etatowego egzekutora "jedenastek"
W roli etatowego wykonawcy rzutów karnych "Garniol" zastąpił Przemysława Pitrego i Grzegorza Fonfarę. - Do strzelania rzutów karnych wyznaczonych jest nas kilku. Zazwyczaj każdy z nas strzela do pierwszej pomyłki. Przemek zaliczył pudło w Bytomiu, później Grzesiu nie trafił na sparingu i przyszła kolej na mnie. Podszedłem, trafiłem i na razie jestem na fali - wyjaśnia 29-latek.

Gancarczyk został namaszczony przez sztab szkoleniowy, jako wyłączny egzekutor "jedenastek". - Trener Górak powiedział mi, że bez względu na wszystko, jeśli będzie karny - to mam do niego podejść. Nawet jeśli będę miał urwaną nogę - śmieje się pomocnik GKS-u. - Latem nie strzeliliśmy czterech "karniaków", więc trener miał prawo się zdenerwować - analizuje.

Ze wzrostem formy byłego reprezentanta Polski w parze idzie coraz lepsza dyspozycja GieKSy. - Mecz w Świnoujściu nam nie wyszedł, ale tam złożyło się wiele składnych. Mieliśmy problemy kadrowe, nie sprzyjała też pogoda, bo graliśmy w samo południe, przy żarze lejącym się z nieba. Z Sandecją pokazaliśmy na co nas stać. Kontrolowaliśmy mecz i zagraliśmy na totalnym luzie. Kiedy schodziłem z boiska było słychać z trybun tylko "ole", bo chłopaki fajnie klepali sobie piłkę. Oby w kolejnych meczach było co najmniej równie dobrze - puentuje gracz drużyny z Bukowej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×