Słowacki środkowy obrońca zaprezentował się bardzo korzystnie w spotkaniu trzeciej kolejki I ligi. W dużej mierze dzięki niemu udało się piłkarzom z Małopolski zachować czyste konto. W 29. minucie potyczki z legnicką drużyną piłka zmierzała już do pustej bramki gospodarzy, ale Peter Petran w ostatniej chwili zdołał ją wybić, praktycznie z linii bramkowej. Z drugiej strony mógł być winowajcą straty gola w ostatniej akcji meczu. Wtedy nie porozumiał się z bramkarzem Sandecji, kto ma interweniować w polu karnym, dzięki czemu Miedź dwukrotnie miała szansę na strzały z bliskiej odległości. Jeden z nich sparował Marcin Cabaj, a drugi trafił w słupek.
- Nie ustrzegliśmy się błędów, szczególnie w końcówce, ale uważam, że zagraliśmy całkiem dobre spotkanie. Szanowaliśmy piłkę i staraliśmy się jak najmniej biegać bez niej, żeby nie tracić w ten sposób dużo sił. Myślę, że kibice mogli być zadowoleni z tego, co zobaczyli na boisku. Pierwszy mecz z Okocimskim był bardzo słaby w naszym wykonaniu. Nieco lepiej było w Katowicach, a teraz zrobiliśmy kolejny krok do przodu. Musimy jeszcze popracować nad grą w przodzie, by stwarzać sobie więcej szans na zdobycie bramek - stwierdził Petran.
Sandecja w meczu z Miedzą musiała radzić sobie bez pierwszego trenera, bo dzień przed meczem rozwiązano z nim kontrakt za porozumieniem stron. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, wróbelki ćwierkały, że następcą Mirosława Hajdy będzie Ryszard Kuźma i to się potwierdziło, ale nowego szkoleniowca zaprezentowano już po zakończeniu spotkania. W piątkowy wieczór drużynę poprowadził Stanisław Bodziony, wspomagany przez Dariusza Peciaka.
- O zmianie dowiedzieliśmy się w dniu meczu i nie było to dla nas łatwe. Trenerzy mają ciężkie życie, szczególnie w Sandecji. Jestem w tym klubie od początku 2012 roku i od tego momentu jest to już piąty szkoleniowiec - zauważył 32-letni piłkarz.
Słaba gra i wyniki w poprzednich dwóch meczach nie wpłynęły pozytywnie na frekwencję na nowosądeckim stadionie. Do tego część kibiców, w tym ci prowadzący doping postanowiło zbojkotować to spotkanie i pozostałe do końca rundy potyczki u siebie. To reakcja na zamknięty od roku sektor gości.
- Protest kibiców i brak dopingu nie podziałał na nas negatywnie. Chciałbym podziękować tym, którzy jednak zdecydowali się przyjść na stadion i wspierać nas w tej ciężkiej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy - zakończył urodzony w Popradzie zawodnik.