Waldemar Sobota strzelił dwa gole w rewanżowym spotkaniu z Club Brugge. To na pewno nie uszło uwadze skautów różnych drużyn, których na trybunach podczas meczu w Belgii nie brakowało. - Bohaterem tego spotkania jest cała drużyna. Pokazaliśmy dobry futbol, a teraz można powiedzieć, że szkoda, że mecz nie został przez nas wygrany. Udało nam się zrealizować to, co sobie zakładaliśmy, czyli awans do kolejnej rundy. Z tego trzeba się cieszyć - mówił po meczu piłkarz WKS-u. - Trener zawsze nam powtarza, że mamy grać agresywnie i ofensywnie, aby wysoko atakować przeciwnika. Wydaje mi się, że to było widać, że odważnie podeszliśmy do rywala i żadnej bojaźni w naszych poczynaniach nie było - dodaje.
Piłkarz przez Belgów uważany był za największą broń WKS-u. Jak pokazał sam mecz, to się potwierdziło. - Totalnie odciąłem się od wszystkich mediów, nie wiedziałem co się pisze przed tym spotkaniem. Fajnie, że jesteśmy rundę dalej, bo przeciwnik na pewno nie był byle jaki. Club Brugge pisało historię futbolu, także to naprawdę bardzo dobra drużyna. O powołaniu do kadry też dowiedziałem się od kolegów. Fajnie, że znowu jadę na kadrę i będę mógł pokazać się trenerowi - wyjaśnił sam główny zainteresowany, który w dniu meczu otrzymał powołanie do reprezentacji Polski.
Sobota nie chce robić z siebie bohatera Śląska Wrocław, ale zdaje sobie sprawę, że rozegrał bardzo dobry mecz. - Wydaje mi się, że był to chyba mój najlepszy występ Śląska. Po raz pierwszy grając w barwach WKS-u udało mi się strzelić dwie bramki, tym bardziej w takim meczu. Można powiedzieć - chwilo trwaj jak najdłużej, ale jednak trzeba zejść na ziemię i przygotować się do następnych spotkań - wyjaśnił skrzydłowy.
Piłkarz Śląska już teraz łączony jest z kilkoma klubami. Marek Citko, menadżer Soboty, mówi jednak, że decyzja o zmianie klubu należy do samego zawodnika. - Moja ulubiona liga to niemiecka. Od małego zawsze ją śledziłem i była moją ulubioną. Jednak są tak świetne ligi na świecie, że naprawdę nie ma co wybrzydzać. Czy to jest liga francuska, hiszpańska, włoska, angielska, niemiecka - wszystkie są na dobrym poziomie, więc nie ma co rozróżniać - mówi Sobota. - Z jednej strony można powiedzieć, że w Polsce wywalczyłem mistrzostwo, Superpuchar. Jedynego trofeum, którego mi brakuje, to Puchar Polski. Jestem tak ambitnym człowiekiem, że wiadomo, jak cenne są kolejne tytuły mistrza Polski. Jak tutaj zostanę, to wiadomo, że chciałbym o nie powalczyć - dodaje.
- Decyzja co do transferu należy do mnie. Zawsze tak jest. Nawet jak menadżer chce, żebym gdzieś wyjechał, to nie ma takiej opcji. Na takiej zasadzie to wszystko funkcjonuje i takie są właśnie stosunki pomiędzy mną, a Markiem Citko - puentuje.